Translate

piątek, 30 maja 2014

Murder Buisness - 18. " Oh, Love "

~ Harry’s P.O.V ~

Noc ta miała być nadzwyczajnie spokojna, mimo wydarzeń, które miały miejsce kilka godzin wcześniej.
Znowu nie dopilnowałem Dexie… A jej ponownie stała się krzywda. Jak mogłem pozwolić na to, aby ten parszywy chuj ją postrzelił? Ona jest taka delikatna, jak płatek róży… Widok, jak cierpiała, sprawiał mi… ból, tak. Patrzenie na to, jak krwawiła, jak płakała… To było dla mnie za wiele… Byłem twardzielem, ale widok płaczącej kobiety mnie dobijał.

Obudziłem się niespodziewanie, gdy od niechcenia przejechałam po kołdrze ręką, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie powinna być Dexie.

A jej nie było.

Całkowicie rozbudzony otworzyłem oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej, rozglądając po pokoju. Dexie nigdzie nie było, nawet na balkonie, gdzie miała w zwyczaju siedzieć, gdy dopadał ją brak snu.
I właśnie w tym samym momencie, co miałem ją zawołać, z dołu rozległ się głośny wrzask, przez co zalał mnie zimny pot. Poderwałem się z łóżka i zbiegłem na parter, niemal pokonując schody w dwóch susłach i stanąłem przed dziewczyną, która była przyciśnięta do ściany i spazmatycznie płakała.
A to wszystko przez leżącego, nieżywego Joshuę z poderżniętym gardłem. Na czole miał napisane czarnym markerem niespodzianka.
- Co się tu dzieje… O kurwa mać! – do nas dołączył również Harry z Liam’em, a kilka minut później zbiegli się do nas również pozostali.
- Dexie, chodź tu do mnie – powiedziałem surowo, wystawiając w jej stronę rękę. Chwyciła ją bez wahania i od razu wtuliła się w mój tors, płacząc jak bóbr. – Cii… Spokojnie, kochanie… - pogłaskałem ją po głowie jedną dłonią, a drugą miałem na jej dolnej partii pleców. – Nie płacz już… Cii…
- Onn, nnie żyjee… - wychlipała w moje ramię, zalewając je łzami.
- Wiem – westchnąłem, kątem oka patrząc na martwe zwłoki Joshuy. – Chłopacy, zajmijcie się nim.
- Co z nim zrobicie? – zapytała mnie Dexie, patrząc z zapłakanymi oczami na mnie.
- Coś wymyślimy, spokojnie – odparłem cicho, wycierając jej buzię ze słonego płynu.
- Nikt go nie znajdzie?
- Nikt, obiecuję Ci to – rzekłem, ponownie oplątując ją ramionami, a gdy próbowała się obejrzeć za siebie, powstrzymałem ją. – Nie patrz na to. Nie chcesz tego, skarbie.
- Pójdziesz ze mną do pokoju? Nie chcę tam być sama – zapytała mnie drżącym głosem, wbijając swoje palce w moje plecy.
- Nie zostawię Cię – wziąłem ją na ręce i szybko przeniosłem ją do pokoju, kładąc ją na łóżku.
- Boże, Harry… ktoś go zabił! – krzyknęłam, chowając swoją twarz w dłoniach. – Proszę, powiedz, że to nie jest prawdą… Że tego nie widziałam… Powiedz, że Joshua żyje i ma się dobrze… Że jest w Cheshire…
- Dexie… - brakowało mi słów. To musiał być dla niej ogromny cios widzieć swojego ex z poderżniętym gardłem. Skurwysyna nienawidziłem, ale… nie chciałem by tak kończył. Przynajmniej na razie.
- Harry… To wszystko jest takie… nierealne… Chryste… - zadławiła się swoimi łzami, ponownie wybuchając płaczem.
- Nie… Tylko nie płacz, proszę Cię… - przytuliłem ją do siebie, sadzając na kolanach, a ta wtuliła się we mnie jak małe, bezbronne dziecko. – Nie płacz…
- Oni nas znaleźli, Harry. Ludzie Blaise’a nas znaleźli… - szepnęła niezrozumiale, ja lecz usłyszałem jej każde słowo.

I ona miała rację. Kto normalny podrzuciłby ciało Joshuy pod nasze drzwi?

Blaise nas znalazł. Kurwa mać!

***

- Jak się czuje Dexie? – zapytała mnie Perrie, która siedziała obok Zayn’a w salonie, również będąc lekko wstrząśniętą po tym… jaką niespodziankę dostaliśmy od Blaise’a i jego ludzi.
- W końcu zasnęła… Trochę to trwało, ale udało mi się ją uspokoić na tyle, aby normalnie usnęła – odparłem, ziewając i opierając się jednocześnie o framugę drzwi. – Ja zresztą też zaraz pójdę do niej i nie zostawię jej samej. To musiał być dla niej szok…
- Też bym się załamała, gdybym zobaczyła swojego ex lub na przykład Zayn’a z poderżniętym gardłem… Zaopiekuj się nią, dobrze? Nie chcę, aby ponownie cierpiała przez to całe cholerstwo, które się tu dzieje – powiedziała Perrie, wtulając się w swojego chłopaka.
- Wiem co mam robić – burknąłem. – A my jutro rano wywieziemy ciało Joshuy do lasu i… spalimy go lub wrzucimy do bagna. To jedyne rozwiązanie. Zajmie nam to może z godzinę lub dwie, więc trzeba zadzwonić po Dwayne’a i Harley’a i się zajmą dziewczynami.
- A nie lepiej teraz go wywieźć? Nie mam zamiaru wąchać zapachu trupa przez całą noc – powiedziała z obrzydzeniem Eleanor, marszcząc czoło.
- No dobra… To zaraz wszystko załatwię…
- Harry? Może któryś z was zostanie z nami? – odezwała się Sophia szeptem.
- Niby dlaczego? Chyba od pilnowania są wasi ochroniarze, tak?
- Ale oni po prostu… są dla mnie podejrzani. Są zbyt tajemniczy.
- Tacy są ochroniarze, Soph. To jest ich praca i za to im płacimy.
- Ale oni są aż przesadnie tajemniczy i to widać, Harry! Zatrudniłeś jakiś oszustów, taka jest prawda! – krzyknęła Perrie znienacka, podnosząc się z kanapy. Sam Zayn był zdziwiony jej zachowaniem, bo zazwyczaj była potulna jak aniołek i zawsze się go słuchała. – Jeśli są takimi profesjonalistami, to wiesz przynajmniej gdzie oni teraz są? Co? Huh?
- Pilnują innych klientów. Przecież nie są oni tylko na nasze żądania – odparłem, podniesionym głosem.
- Ochroniarze są prywatni, debilu – prychnęła, po czym dodała. – Dałabym sobie ręce uciąć, że to oni załatwili ex Dexie i podrzucili ciało na nasze schody.
- Przestań pieprzyć farmazony, Perrie. Dwayn’a i Harley’a znam od lat i wiem, że mogę im zaufać. Chłopacy zresztą uważają tak samo jak ja, a wy nie macie nic do gadania, jasne?
- Ja mam przestać, Harry? Pierdolisz jak potłuczony i tego nie widzisz! Ja z nimi nie zostanę, wolę już mieszkać kurwa w stodole, niż siedzieć z nimi w jednym, zasranym pokoju.
- Ja też – przyłączyła się do niej Soph, stając obok Perrie.
- I ja – dołączyła się również Eleanor. – Dexie pewnie też.
- Zachowujecie się jak dzieci – westchnąłem zrezygnowany. – Zayn, zostaniesz z nimi?
- Stary…. Lepiej by było, gdybyś ty jednak się nimi zajął. Masz Dexie na wykończeniu, ona Cię teraz potrzebuje… Pojadę z chłopakami i wszystkim się zajmiemy.
- Taak… Masz rację – powiedziałem po chwili zastanowienia. Przecież nie mogłem zostawić samej Dexie w takiej sytuacji. Byłbym dupkiem, gdyby po obudzeniu się mnie nie zastała. Miałbym potem ogromne wyrzuty sumienia. – Idę do niej… A wy macie być grzeczne, jasne? – zapytałem dziewczyn, patrząc na nich z podniesionymi brwiami.
- Tak jest, szefie – parsknęła Sophia i położyła się na kolanach Liam’a.
- Mam nadzieję – odparłem, po czym poszedłem na górę, wchodząc do mojej i Dexie sypialni. Dziewczyna jak na moje nieszczęście obudziła się i siedziała na środku łóżka zwinięta w kłębek i bujała się na boki. Podbiegłem do niej i próbowałem ocucić z tego stanu. – Dexie, kochanie? Wszystko w porządku? Potrzebujesz czegoś?
- Nnie… opuszczaj mnie – powiedziała drżącym głosem.
- Nigdy. Nigdy Cię nie zostawię – mruknąłem, siadając obok niej i pozwolić się jej we mnie wtulić. Cała się trzęsła, a z pomiędzy jej oczy wypływały łzy. – Proszę… Nie płacz… Nie lubię gdy to robisz. Sam mam ochotę się rozpłakać.
- Taki twardziel jak ty? – zapytała cicho.
- Nawet ja mam uczucia, ale nikomu nie mów. To tajemnica – Dexie zaśmiała się pod nosem, ale to był smutny śmiech, a nie taki wesoły, który uwielbiałem.
- Nie wiedziałam, że tak współczujesz ludziom, wiesz? Tym bardziej mi.
- Wszystko się zmieniło, Dexie. Miałem się o Ciebie troszczyć, pamiętasz? – Dexie pokiwała delikatnie głową. – No właśnie. Teraz właśnie dotrzymuję tej umowy i staram się, abyś czuła się komfortowo w moim towarzystwie.
- Wcześniej Cię to nie obchodziło.
- Powiedziałem Ci już, że to było wcześniej – westchnąłem, podnosząc jej głową i spojrzałem w jej piękne, brązowe zapłakane oczy, które błyszczały ogromnym smutkiem. – To było wcześniej, a teraz to teraz. Popełniłem sporo błędów, ale staram się je naprawić.
- I póki co, wychodzi Ci to – uśmiechnęła się lekko, ale szczerze i przygryzła dolną wargę.
- Nie gryź swojej wargi, bo wtedy mam ochotę ja to robić – mruknąłem głębokim głosem, kładąc dłoń na jej gołym udzie, gdyż była w tylko w krótkich, dresowych spodenkach i czarnym podkoszulku. W takim stroju, nie powiem, kusiła. I to nawet bardzo, lecz nie mogłem jej do niczego zmuszać, dopóki sama nie pozwoliłaby mi zrobić kolejnego kroku na przód.
- To czemu… tego nie zrobisz? – spytała, przybliżając się do mnie, lekko pochylając się do przodu. Jej twarz znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od mojej i naprawdę : miałem ochotę ją porządnie wycałować i przelecieć.
- Chcesz tego? Teraz?
- Szczególnie teraz, Harry. Chcę o wszystkim zapomnieć i Cię poczuć… - przerwałem dziewczynie pocałunkiem, który trwał dobrą minutę dopóki się od siebie nie oderwaliśmy.
- Kontynuujemy? – uśmiechnęła się szeroko, wchodząc na moje kolana.
- Zawsze – warknąłem gardłowo, przykrywając jej usta swoimi i zabrałem ją w świat, gdzie kochała być.

Czy ja dobrze robiłem? Czy traktowanie Dexie w taki sposób było w moim stylu? Każdy zna mnie jako Harrego Styles’a – miejscowego kobieciarza z niezliczoną liczbą zaliczonych kobiet. Byłem kiedyś maszyną do seksu : uprawiałem seks z młodymi, starszymi ode mnie, z prostytutkami i z pierwszymi lepszymi dziewczynami, które spotykałem na ulicy po imprezach. Żadna nie mogła mi się oprzeć, niektóre same prosiły, aby ją przelecieć. Wiedziałem, że to brak szacunku dla nich, ale byłem głupi robiąc to wtedy. Dexie mnie zmieniła. Nie byłem już ten sam, przynajmniej w pewnej części. Wiem jednak, że ona chciała dobrze, jako jedyna ze wszystkich poznanych mi wcześniej dziewczyn. Ona była inna. Była wyjątkowym skarbem, który zesłał mi los, abym chyba już nigdy nie upadł tak nisko jak dawniej. Przede wszystkim patrzyłem na nią w inny sposób, niż ja na całą resztę. Zależało mi na niej, w jej towarzystwie czułem się rozluźniony i prawdziwy, a nie sztuczny, kim niestety musiałem być na co dzień, podczas mojej pracy w gangu. Ona dokonała… cudu.

Czy ja coś czułem do Dexie Bermont – dziewczyny, którą uratowałem któregoś wieczora na ulicy przed gwałcicielem?

Czy ja ją… kochałem w swój pewien, pokręcony sposób?


Kochać… To było to.





****************************************

Oto nowy rozdział! Co wy na to? Czyżby nasz bad boy Harry się zakochał? :D Czy wam to nie wydaje się wszystko... słodkie? <3




20 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!!! :* <3

Komentujcie <3

Hazza__69

19 komentarzy:

  1. Cudowny jak zawsze :D czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudny *.*
    A Hazza.. mhmm <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Omomo.. <3 Kocham czekam na kolejny. *o* !

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział :3 Tak awww <333 Czekam na nexta ;) ~Kamila Malawska :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super <3 Czekam na kolejny <3 *o*

    OdpowiedzUsuń
  6. *.* Cudny :)
    Zapraszam do mnie:
    nadzieja-jestzawsze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję,że nasz bad boy się zmieni. BOSKI,CUDOWNY...co jeszcze mogę dodać. Zawsze powtarzam to samo,więc....
    NIECIERPLIWIR CZEKAM NA NEXTA:*

    OdpowiedzUsuń
  8. ale słodkooo *u*
    supcio <333
    czekam na NN !
    ON SIĘ ZAKOCHAŁ!!! ueueueue ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG <3 Rzygam tęczą hahah świetny rozdział :* Ja nadal myślę że Hazza się do końca nie zmienił i że niebawem pokaże znów swe prawdziwe oblicze :) Szybko next plis ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham... :) Super rozdział, czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super, ale coś mi się wydaje że ten Harry z przed kilku miesięcy jeszcze powróci, ale to tylko mi się wydaje. Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojoj.. szkoda mi dexie... harry w koncu sie zakochal! Ol yeah! Nie moge doczekac sie nexta! ;3

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to zachęta do dalszej pracy :) xoxo.