Sześć miesięcy.
Pół roku.
Tyle czasu minęło odkąd go ostatni raz widziałam. Brakowało
mi go, i to cholernie. Był moją cząstką życia, które wywrócił do góry nogami i
nie chciałam by wróciło na swoje miejsce. Takie życie pasowało mi, lecz jemu…
niestety nie.
Co mi po nim pozostało? Widok, gdy ostatni raz go widziałam
stojącego w oknie, mówiącego mi nieme kocham Cię, które niemal śni mi się
każdej nocy i odstający, ciążowy brzuch…
Tak byłam w ciąży z Harrym, prawdopodobnie zaszłam w nią w
dzień, w który ostatni raz się widzieliśmy. Nic o niej nie wiedział, nie
dzwonił, nie dawał znaku życia… Tak jak wszyscy chłopacy obiecali nam, nie
wrócą do nas i twardo trzymali się tego postanowienia. A mi to łamało serce w
drobne kawałki. Harry był brakującą częścią mojego życia i bardzo boleśnie odczuwałam
jego brak. Co ja miałam powiedzieć swojej córce w przyszłości? Że jej ojciec
nas zostawił, bo chciał mnie chronić?
I a propos… tak, miałam mieć córkę. Piękną córeczkę, za
pewnie śmiertelnie podobną do Harrego. Dziewczyny pomagały mi przetrwać ciążę,
ale wiadomo, że nic by mi nie pomogło, jak obecność Harrego w tak ważnym dla
mnie okresie. Cóż… najwyraźniej bycie z nim nie było mi dane i miałam
wychowywać swoją córkę samotnie.
***
Był kwiecień i bardzo ciepły dzień. Słońce przyjemnie
ogrzewało moje odkryte ramiona i nogi. Noszenie sukienek miało jednak swoje
zalety : mogłam odczuć te wszystkie zjawiska pogodowe na swojej bladej skórze i
delikatnie ją opalić. Położyłam swoje dłonie na nabrzmiałym brzuchu, głaszcząc
go delikatnie i uśmiechając się do niego z czułością.
- Piękny dziś dzień, prawda skarbie? – spytałam szeptem, na
co poczułam delikatnie kopnięcie pod swoją dłonią. Uśmiechnęłam się jeszcze
szerzej i wtopiłam swój wzrok w nieskazitelne niebo nad sobą, marząc.
~ Perrie’s P.O.V ~
Patrzenie na taką szczęśliwą Dexie wywoływało u mnie uśmiech
na twarzy. Trzymała się najlepiej z nas wszystkich i tak bardzo nie pokazywała,
że boli ją rozłąka z Harrym. Mogłam bez trudu wczuć się w jej sytuację, tym
bardziej, że była z nim w ciąży. Nosiła jego dziecko, a go… po prostu nie było.
Tak samo jak mojego Zayn’a, którego widziałam na każdym kroku. Widziałam go w
sklepie, widziałam go w facetach, którzy podrywali mnie na imprezach, widziałam
go dosłownie wszędzie. Jak miałam od tak o nim zapomnieć po tak długoletnim
związku z nim? Po tym wszystkim, które razem przeżyliśmy? To nie było takie
proste, jak to tym palantom się wydawało.
- Jak sobie myślicie… znajdziemy kogoś? – zapytała nas
Sophia, pijąc mrożoną herbatę. Byłyśmy całą trójką w kuchni, by zostawić samą
Dexie w ogrodzie. Co jak co, ale chłopacy sprawili nam naprawdę piękny dom, ale
na cholernym odludziu. Nie lubiłam mieszkać na przedmieściach, bo w nich nigdy
nic się nie działo… Może właśnie o to im chodziło? W końcu… miałyśmy być
bezpieczne. I tak było. Przez sześć miesięcy odkąd nas opuścili, nic się nie
wydarzyło.
- Ja nie chcę nikogo innego, prócz Zayn’a – powiedziałam,
siadając na kuchennym blacie i podciągając swoje kolana pod brodę. – Nigdy nie
czułam się tak… samotnie. Gdy jego już nie ma… Czuję się obco.
- Ja tak samo – odparła z westchnięciem Eleanor. – Louis był
wszystkim, co miałam… Zostawiłam wszystko : rodzinę, pracę, swoje życie
wyłącznie dla niego. Mieliśmy wzloty i upadki, ale i tak go strasznie kochałam
– zauważyłam w oczach swojej przyjaciółki łzy. – Zawsze przy mnie był,
pocieszał i na krok nie opuszczał. Był mi przeznaczony… A co teraz? Zostałam z
niczym! – wychlipała pod sam koniec i z jej kącików oczu wyleciały łzy,
ciurkiem spadając na jej policzki.
- Masz nas, El – pocieszyła ją Soph, przytulając i głaszcząc
po plecach. – Nie płacz, proszę Cię… To nic nie da… Żadnego z nich już nie ma,
każda jest w tej samej sytuacji.
- Wiem… Ale tak mi go brakuje, Sophia… Tak go kocham! –
wyszlochała w jej ramię moja przyjaciółka.
- Wiem, El, wiem… - szepnęła Soph.
Nienawidziłam patrzeć, jak dziewczyny płakały… Również byłam
z nimi mocno związana fizycznie, jak i emocjonalnie i były dla mnie jak
siostry.
Wtedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Spojrzałam
zdziwiona na dziewczyny, bo nikt od sześciu miesięcy do nas nie przyjeżdżał…
Zdezorientowana zeskoczyłam z blatu i na palcach podeszłam do drzwi. Z lekkim
strachem położyłam dłoń na klamce i pociągnęłam ją w dół z wielką gulą w
gardle.
Widok przede mną mnie oszołomił.
W drzwiach stała piątka chłopaków, tak samo przystojnych,
jakich widziałam ich pół roku temu, a na czele stał mulat o czarnych włosach i
zaroście.
- Mój Boże… - zadrżałam i niemal od razu rozpłakałam się na
jego widok. – Zayn…
- Cześć piękna – mruknął z zabójczym uśmiechem. Nie mogąc
się powstrzymać rzuciłam się w jego stronę i mocno przytuliłam.
- Tty… Jesteś tu.. – wydukałam z trudem, dotykając czubkami
palców jego twarz. – Ty tu jesteś!
- Tak, jestem – zaśmiał się cicho. – Boże, jak ty mi
wypiękniałaś…. Wyglądasz oszołamiająco, kochanie.
- Nie widziałeś mnie pół roku, kretynie, wiadomo, że się
zmieniłam! Jesteście strasznie słabi w obietnicach! – zaśmialiśmy się razem, po
czym ja go pocałowałam. Jego wargi nic, a nic się nie zmieniły… Tak samo
pozostały one idealne i miękkie.
- Perrie, co się tu dzieje…? – z kuchni wyszła Sophia i
Eleanor, zaniepokojone pewnie co się ze mną działo. Ich miny na widok chłopaków
były bezbłędne. Dziewczyny pobiegły w stronę chłopaków i z płaczem wtuliły się
w nich.
Jedyni bez pary zostali Niall i…
Harry. Szukał rozpaczliwie swoim wzrokiem Dexie,
przygryzając swoją dolną wargę i nerwowo zaczesując loki do tyłu.
- Gdzie jest Dexie? – zapytał mnie smutnym tonem.
- W ogrodzie – odparłam z uśmiechem. – Idź do niej ogierze i
pokaż jej się – Harry uśmiechnął się szelmowsko i poszedł na tyły domu,
kierując się do drugiego wyjścia przez taras.
~ Harry’s P.O.V ~
Ja… Nie mogłem bez niej żyć. Ta rozłąka była dla mnie zbyt
trudna do przetrwania… Zbyt mocno kochałem Dexie i nie budzenie się codziennie
obok niej wpędzało mnie w depresję.
Tęskniłem za nią jak cholera.
Musiałem do niej wrócić. Obiecałem jej to.
Drogę, którą pokonywałem przez dom dziewczyn była
najdłuższa, jaką w życiu pokonywałem. Z każdą sekundą co raz bardziej pragnąłem
zobaczyć moją ukochaną. Chciałem zobaczyć czy jest cała i zdrowa… I przede
wszystkim czy nadal kochała mnie po tym, co jej zrobiłem.
W końcu ją zobaczyłem. Leżała na trawie wśród kwiatów i
bawiła się jednym z nich. Bardzo się zmieniła. Jej piękne włosy były teraz
bardziej kręcone i brązowe, jej cera ściemniała odrobinę za pewne od ciągłego
siedzenia na słońcu. Przede wszystkim zauważyłem coś, co mnie kompletnie
zaskoczyło… Ona była w ciąży. Świadczył o tym jej duży i nabrzmiały brzuch,
który był uwydatniony przez jej zwiewną sukienkę i go nadmiernie głaskała. Moje
usta zmieniły kształt w duże „ o „ i od razu poczułem wyrzuty sumienia, że przy
niej nie byłem przez tyle miesięcy i nie obserwowałem, jak dziecko w niej
rośnie…
Niepewnie ruszyłem w jej stronę, obserwując jej każdy
najmniejszy ruch. Dexie nadal bawiła się kwiatami i śmiała się przy tym cicho,
co powodowało na mojej twarzy ponowny uśmiech. Była naprawdę urocza, a ciąża
jej tylko sprzyjała. Nie widziałem jej tyle czasu… Tak mi jej brakowało…
W końcu od niechcenia dziewczyna poruszyła się i spojrzała w
przypadkowo w stronę, z której szedłem do niej. Dexie otworzyła szerzej oczy i
odruchowo chwyciła się za brzuch, jakby chciała go zasłonić. Resztę drogi do
niej pokonałem śmielej i gdy stanąłem nad nią, wystawiłem rękę w jej stronę,
oferując pomoc we wstaniu. Dziewczyna ujęła ją i z niedowierzaniem i ze łzami w
oczach patrzyła na mnie.
- Harry… Wwróciłeś – szepnęła, mrugając swoimi powiekami, by
odgonić łzy. – Ty… Jesteś tu… Jak?
- Nie mogłem bez Ciebie dłużej wytrzymać, księżniczko –
odparłem miękko, głaszcząc dłońmi jej zaróżowione policzki. – Zbyt długo
czekałem na to, aby po Ciebie wrócić… Zbyt długo zwlekałem z tą decyzją…
- Nawet nie wiesz, jak ja za Tobą tęskniłam… - Dexie wtuliła
się we mnie jak małe dziecko i rozpłakała się kompletnie, a rękawy mojej bluzki
chłonęły jej łzy. Nie lubiłem gdy płakała, ale w tym momencie nawet ja nie
powstrzymałem łez, które nieuchronnie wydostały się spod moich powiek i jedna z
nich spadła na włosy dziewczyny. Dexie to poczuła i spojrzała na mnie z lekkim
uśmiechem. – Harry Styles płacze?
- Nie, no coś ty… Tylko oczy mi się spociły i tyle –
zaśmialiśmy się krótko, po czym już nic mnie nie obchodziło, tylko głęboko i
dokładnie pocałowałem Dexie, pierwszy raz od sześciu miesięcy czując szczęście.
Dexie pogłębiła pocałunek, wplątując swoje palce w moje włosy i przyciągnęła
natarczywie moją twarz jeszcze bliżej swojej, a ja położyłem dłonie na jej
tali, tuż nad ciążowym brzuszkiem. – Kocham Cię, Dexie… I nigdy już Cię nie
opuszczę…
- Czekałam na te słowa sześć miesięcy – szepnęła z moje
usta, muskając je jeszcze raz.
- Dexie… To będzie… moje dziecko? – zapytałem dziewczynę,
dotykając rękoma delikatnie jej brzucha. Biły od niego przyjemne emocje.
- Tak… Będziesz miał małą córeczkę, Harry, tak jak chciałeś
tego – Uśmiechnęła się radośnie, patrząc na swój brzuch. – Będziemy rodzicami,
wyobrażasz to sobie?
- Będziemy idealnymi rodzicami – uśmiechnąłem się przez łzy
i spojrzałem na moją ukochaną. – Mówiłem Ci, że czeka nas szczęśliwe
zakończenie, skarbie.
- Nareszcie – odetchnęła z ulgą i ponownie pocałowała,
łącząc nas w jedność, której już nie zamierzałem rozdzielać nawet na sekundę.
To, ten dzień, był naszym szczęśliwym zakończeniem.
*******************************
Więc, to już jest koniec! Jest wasz wymarzony happy end, o który tak prosiliście! Dziękuję wam, że byliście ze mną przez te całe opowiadanie, motywowaliście i jeszcze raz byliście :D Poprowadzę tu następne opowiadanie, tym razem o Niall'u, lecz to trochę później gdy rozkręcę City Of Death :D
Więc, do widzenia, jak na razie! :3
Hazza__69
Yeah!
OdpowiedzUsuńŚwietne, wręcz idealne zakończenie :)))
Po prostu genialne
Życzę weny oraz udanych wakacji ;*
Zapraszam: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com
Ale super zakończenie! Trochę łzy mi poleciały, nawet nie wiem dlaczego...Ale super , że teraz o Niall'u będziesz pisać! Czakam i o zobaczenia!!!
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Już miałam cię szukać i nakrzyczeć za nieszczęśliwe zakończenie, ale jednak tego nie zrobię. Dziękuję za takie zakończenie. Loffciam.
OdpowiedzUsuńJezu jakie piękne *.* Kocham tego bloga, szkoda że to już koniec <3
OdpowiedzUsuńBoskie <3 !
OdpowiedzUsuńJejciu :c
OdpowiedzUsuńSzkoda ze.to juz koniec. Kocham ten blog <3 rozdzialy sa genialne a przy ostatnim sie poplakalam jak dziecko ;(
Płacze...
OdpowiedzUsuńTroche szkoda ze to juz koniec ale czekam na opowiadanie o Niall'u i city of death :) Opowiadanie jak zawsze swietne!
awwwwwwwwww
OdpowiedzUsuńAww <3
OdpowiedzUsuńJak ja się wzruszyłam,idealne zakończenie :)
To bylo piekne az mi lzy polecialy. Szkoda ze to juz koniec :(
OdpowiedzUsuńRycze, rycze i cały czas rycze..... Swietne zakończenie :* oczywiście będę czekała na opowiadanie z niallem w roli głównej xd
OdpowiedzUsuńBoskie! Dziękuję, że pisałaś tak świetne opowiadanie! C:
OdpowiedzUsuń~ Nath
CUDO<3 Czekam na nowe, świetne opowiadania :* KC i tw blogi :) Jest happy end!!!! hah
OdpowiedzUsuńtego sie nie spodziewałam super zakończenie dzieki że pisałaś to opowiadanie,ono własciwie było jedynym pocieszeniem po stracie przyjaciółki,ono dało mi nowe siły wiem brzmi to tandetnie ale co tam jeszcze raz wielkie dzieki czekam na następne twoje historie!
OdpowiedzUsuńjest i Happy End :* nie moge doczekac sie opowiadania o Niallu
OdpowiedzUsuńCudowne zakończenie. Szkoda,że to już koniec,kochałam to opowiadanie♥♡♥ Mimo wszystko nie mogę się doczekać następnego opowiadania.
OdpowiedzUsuńJuż dawno się tak nie wzruszyłam czytając jakieś opowiadanie i muszę powiedzieć że to przebiło moje najśmielsze oczekiwania C; Kocham tą historię i trudno będzie mi się z nią rozstać <333333
OdpowiedzUsuń