- Będziesz jeszcze tak do mnie pyskować?! – huknął swoim
głosem Blaise, bijąc mnie pasem po całym ciele.
Nie wiem, który to już dzień tam tak wisiałam… Ale ten ból
był nie wyobrażalnie mocny i nie do zniesienia. Swoich pleców już nie czułam od
dobrych kilku godzin, tym bardziej, że wisiałam przed nim bez górnej odzieży,
nie licząc stanik oczywiście. Ludzie Blaise’a zabrali mnie do pokoju tortur i
od tamtej pory nie wiedziałam, co się dzieje z dziewczynami… Prawdą było to, że
bardziej bałam się o nie, niż o siebie samą… To było takie nie fair… Z mojego
powodu cierpiały… One mogły mi tego nie wybaczyć, jak tylko miałyśmy się stąd
wydostać, co pewnie nigdy miało się nie zdarzyć. Blaise i jego pracownicy nie
opuszczali nas nawet na krok… Byli nawet przy tym, jak Blaise gwałcił Perrie…
To się robiło chore i niemożliwe… To był jak zły sen, który miał swój piekielny
ciąg w rzeczywistości.
I cholernie brakowało mi Harrego… Strasznie… Im dłużej tu
przebywałam, traciłam jakąkolwiek nadzieję na to, że on mnie uratuje i zabierze
od Blaise’a. Jego widok mnie przerażał, a bałam się tego, co on mógł jeszcze ze
mną zrobić… Szczególnie po tym, co robił Perrie…
- Odpowiedz mi gdy do Ciebie mówię! – krzyknął i po raz
kolejny cisnął paskiem po moich obolałych plecach. Załkałam głośno, napinając
się przy tym mocno.
- Proszę, zzostaw mnie… - wychlipałam, ciężko oddychając.
- Będziesz się mnie teraz słuchała jak grzeczna dziewczynka?
– Pokiwałam głową. – Świetnie – Blaise stanął przede mną i od razu zauważyłam
na jego twarzy szeroki uśmiech. – Jak się Pani bawi w naszych skromnych
progach?
- Wyśmienicie – powiedziałam z drwiną.
- Też tak myślałem – puścił mi oczko i rzucił swój pas na
całkiem dobrze wyglądające łóżko, które z pewnością musiało być wygodne. Niemal
chwilę później poczułam zmęczenie, które mnie ogarnęło. – Teraz aby Cię
troszeczkę obudzić, bo widzę, że odlatujesz mi zbyt szybko, pobawimy się w inną
zabawę… - Blaise podszedł do rozżarzonego do czerwoności kominka i wyjął z
niego nagrzany metalowy drut z małym b, na samym końcu.
On chciał mnie oznaczyć… W bardzo niecodzienny sposób…
- Nie, nie… - pokręciłam nerwowo głową, szarpiąc się lekko
na sznurach, by oddalić się od Blaise’a, co było głupim posunięciem.
- Miałaś. Być. Posłuszna – warknął, uderzając mnie z pięści
w twarz. Przeklęłam pod nosem, czując jak ból wzdłuż szczęki rozchodzi się,
pozostawiając po sobie nieprzyjemne mrowienie. Ucichłam i patrzyłam się tępo w
jego stronę. – To teraz… - Blaise podniósł pręt odrobinę do góry i przyłożył go
do mojego brzucha.
Mój głośny wrzask rozdarł głuchą ciszę panującą wokół nas.
***
W końcu mnie zostawił… Samą, leżącą na ziemi, całą we krwi i
łzach cierpienia. To wszystko co mi robił… było okropne. Już jego gwałt
bardziej pasowałby w tej sytuacji…
Ale on mnie męczył, i mu się to bardzo podobało. Chciał ode
mnie uległości… Nie mogłam mu tego dać, bo byłabym stracona.
Zresztą, i tak już byłam.
- Zobacz Dexie… Jesteśmy już tutaj czwarty dzień, a Twojego
kochasia nadal tu nie ma. Czy to nie wydaje Ci się dziwne? – zapytał mnie
retorycznie Blaise, stawiając krzesło przede mną i siadł na nim z założonymi
rękoma, a w dłoni miał kij bejsbolowy. – Znając Styles’a i jego słabość do
kobiet, pewnie już jakąś posuwa w waszym łóżku.
- Przestań – syknęłam w jego stronę na co się zaśmiał.
- Niech prawda do Ciebie dotrze, dziewczyno. Jesteś tylko
jego dziewczyną do bzykania, potem Cię porzuci. Lepiej byłoby Ci ze mną…
- Żarty sobie robisz? – spojrzałam na niego zdziwiona.
- Czy ja wyglądam na takiego, który żartuje? – pokręciłam
głową. – No właśnie. Pasujemy do siebie… I Cię polubiłem, a rzadko którą darzę
jakąś sympatią, bo cóż… Najczęściej je zabijam – Blaise uśmiechnął się szeroko.
– Jesteś mega seksowna, gdy się złościsz.
- To chyba czas przestać – burknęłam pod nosem.
- Co?
- Nic – mruknęłam, raptem wpadając na genialny pomysł.
Jak mu się podobałam, to dlaczego miałabym tego nie
wykorzystać?
- Będę mogła się… w końcu umyć? Lub zjeść? Umieram z głodu –
odparłam spokojnym tonem, patrząc w jego stronę zalotnie.
- Skąd ta nagła zmiana nastroju, Dexie? – Blaise podniósł
zagadkowo brwi do góry.
- Jeśli mam tu tkwić, to moglibyśmy się dogadać… Być mili i
zachowywać się normalnie.
- Normalnie, mówisz… To nie w moim stylu.
- To czas się nauczyć – uśmiechnęłam się lekko, a na jego
twarzy malował się znak zapytania. – Na początek, może byś zdjął mnie z tych
lin i mogła coś zjeść swoimi rękoma, a nie karmiona jakimiś waszymi niedobrymi
papkami?
- Nie jesteś pierwszą osobą, która na nie narzeka… Zresztą,
sam ich nie lubię – Blaise wstał, odkładając kij na krzesło i podszedł do mnie.
– Gdy Cię odwiążę, żadnych gier, zrozumiano?
- I tak byście mnie złapali, myślmy logicznie, tak?
- W rzeczy samej – Blaise uśmiechnął się ponownie i
rozwiązał moje nogi, a następnie ręce, przez co wpadłam w jego ramiona. Blaise
zwinnie mnie złapał i jego uśmiech się rozszerzył. – A mówiłem Ci, że jeszcze
wpadniesz w moje ramiona – wywróciłam oczami i sama stanęłam na swoich
obolałych nogach.
- Jak to miło znowu… chodzić – prychnęłam, rozprostowując
się i ruszyłam ku drzwiom, gdzie przed samym ich otworzeniem, za rękę złapał
mnie Blaise. Jego dłoń była szorstka i nieprzyjemna w dotyku.
- Bez żadnych akcji, rozumiemy się?
- Tak, chyba Ci to już powiedziałam… - westchnęłam
rozdrażniona i w końcu wyszliśmy z pomieszczenia, którego nie opuszczałam całe
cztery dni.
***
- Wyglądasz dużo… lepiej, Dexie – powiedział Blaise, gdy po
całej godzinie siedzenia w łazience Blaise’a, doprowadziłam się do względnego
porządku. Owszem, byłam w chuj posiniaczona, ale ogółem wyglądałam całkiem
nieźle.
- I tak się też czuję – uśmiechnęłam się sztucznie i
zabrałam się do jedzenia, które mi on przygotował. – Mam nadzieję, że to nie
jest zatrute.
- Nie, od gotowania mamy kucharza, który robi najlepsze
risotto jakie może być – Blaise uśmiechnął się szczerze. Naprawdę musiał
chwycić mój haczyk, co było niewiarygodne. On i bycie miłym… nie codzienny
widok. – Jedz, nim wystygnie – skonsumowanie tego przysmaku zajęło mi niecałe
pięć minut, pochłonęłam wszystko. I było pyszne. – Widzę, że zbyt długo Cię
głodziłem…
- Cztery dni bez jedzenia? Trudno by nie być spragnionym
czegokolwiek.
- Pewnie tak…
- Blaise… - mężczyzna ponownie spojrzał na mnie. – Co wam
takiego zrobił Joshua, że porwaliście akurat mnie?
- Wiedziałem, że czegoś chcesz – Blaise się gorzko zaśmiał.
– No cóż, Joshua nie zna umiaru w tym co robi i chłopczyna się przeliczył.
- A co takiego robił?
- Byłaś z nim, a nie wiesz?
- Najwyraźniej dobrze się ukrywał.
- Joshua handlował. Był w tym naprawdę dobry, miał wielu
klientów…
- Handlował narkotykami? – zapytałam zdziwiona.
- Taa, chciałabyś. Handlował kobietami – ta wiadomość
zwaliła mnie z nóg. Czyli tak jakby… Joshua był alfonsem? – A ty miałabyś
następna, bo… Cię kupiłem od niego.
- Kupiłeś? – powiedziałam pełna obrzydzenia. – Za ile?
- Za pięćdziesiąt patyków… Joshua miał rację, jesteś warta
tej ceny.
- Boże, to jest obrzydliwe… Robi mi się niedobrze… -
wykrzywiłam twarz w grymasie. – Co za perfidny chuj! Sprzedał mnie…
- Któregoś dnia miałaś przyłapać go na zdradzie z jakąś
laską. Miałaś być zrozpaczona i nasz człowiek miał Cię porwać zapłakaną z pod
jego domu.
- Więc, to wszystko było zaplanowane… On, wy… - spojrzałam
na Blaise’a z mieszanymi uczuciami, wstając z podłogi i chodziłam w kółko, by
się uspokoić. – Nie… Jesteście popierdoleni.
- Ale za to jacy przystojni – Blaise uśmiechnął się
zawadiacko. – I przez to właśnie Joshua zginął. Nie oddał nam Cię i w dodatku
straciliśmy naszego jednego człowieka. Nie mogłem mu tego odpuścić… - gdy
chciałam powiedzieć już, kto jest odpowiedzialny za śmierć jego wspólnika,
przymknęłam się w samą porę. – A potem zaczęły się dokładne poszukiwania Ciebie
i Twoich ładnych koleżanek do kompletu, a Styles sam się jakoś napatoczył nam na
drogę, w dodatku zatrudniając u siebie naszych ochroniarzy… Sam się wjebał w
gówno po uszy.
- Boże, co ja robię w tym pojebanym świecie… Ja, nie mogę… -
i nie wiem dlaczego, wybiegłam z pomieszczenia jak strzała, cała w nerwach.
Słyszałam za sobą krzyki Blaise’a, lecz ja się nie zatrzymywałam i podążałam
dalej. Nogi prowadziły mnie ku wyjściu, które bez trudu odnalazłam, a drzwi…
Były otwarte.
Z szerokimi oczami wydostałam się na zewnątrz, gdzie niemal
oślepił mnie blask słońca. Zasłoniłam oczy swoją dłonią i kilka metrów przed
sobą zauważyłam auto. Puste, z otwartymi drzwiami. Ruszyłam tam ile sił w
nogach i nim dobiegłam już rzuciłam się na miejsce pasażera, mając nadzieję, że
kluczyki były w stacyjce.
Myliłam się.
- Cholera! – krzyknęłam, i spojrzałam w stronę domu. Z
daleka zauważyłam powoli zbliżającą się sylwetkę Blaise’a. Jak opętana zaczęłam
szukać czegoś do obrony i znalazłam małego colta, który i tak ledwo mieścił się
w mojej drobnej dłoni. Odszukałam też telefon. Drżącymi dłońmi odblokowałam
klawiaturę i wybrałam numer Harrego i nacisnęłam zieloną słuchawkę, mając
nadzieję, że nie zignoruje telefonu, jak to miał w zwyczaju.
- Halo? – usłyszałam głos zesłany mi z niebios.
- Harry, słuchaj mnie uważnie…
- Dexie! – wykrzyknął.
- Harry, nie mam dużo czasu, Blaise zaraz po mnie przyjdzie,
proszę Cie, namierz ten telefon i uratuj mnie i dziewczyny. Proszę…
- Bermont! – usłyszałam głos Blaise’a, który przeszywał mnie
na wskroś.
- Harry, kocham Cię, pomóż mi – i się rozłączyłam, rzucając
telefon byle gdzie, mając nadzieję, że Blaise nie zauważył, że dzwoniłam do
swojego chłopaka. Wybiegłam z auta drugimi drzwiami i przebiegłam może z dwa
metry i Blaise mnie bez trudu dogonił.
- Co ja Ci kurwa mówiłem?! Bez żadnych numerów, szmato! –
wrzasnął, kipiąc złością. Zadrżałam, patrząc na jego twarz. – Ja Ci zaufałem, a
mi się tak odpłacasz?! Popamiętasz mnie, kobieto – Blaise wziął szamoczącą się
mnie na swoje ręce i zaniósł z powrotem do posiadłości w której byliśmy. Wtedy
pierwszy raz mogłam obejrzeć teren.
Byliśmy w cholernym zadupiu.
- Co tu z Tobą zrobić… - Blaise zaniósł mnie do swojej
sypialni i rzucił na łóżko, na które szybko wszedł i znalazł się między moimi
nogami. Spróbowałam go odepchnąć, lecz wszystko na marne. Byłam w dupie. –
Zrobię to, co planowałem od samego początku i wykorzystam te Twoje piękne
usteczka i jędrny tyłek.
I zrobił to.
Najgorszym momentem było to jak jego… był w moich ustach… to
było obrzydliwe… Ale bolała mnie najbardziej moja kobiecość… Był tak brutalny, gwałtowny…
Boże…
On mnie zgwałcił.
~ Harry’s P.O.V ~
Harry, kocham Cię, pomóż
mi.
To był dla mnie znak do działania. W końcu mogliśmy
namierzyć tego skurwiela i znaleźć nasze dziewczyny, miejmy nadzieję, że w
jednym kawałku. Moja mądra Dexie... Że sama wpadła na to, abyśmy ich namierzyli... Owszem, miała chłopaka gangstera, ale zabraniałem jej wtrącać się w sprawy gangu i w cokolwiek, co się tam działo.
- Styles, mamy go! – zawołał Zayn, wchodząc do salonu, gdzie
siedziałem przy kominku i popijałem piwo.
- W końcu – odparłem, wstając z fotela i poszedłem z Zaynem
do pokoju, gdzie urzędowaliśmy od kilku dni.
- Są w północnej części Miami, na odludziu. Z łatwością je
znajdziemy bo jest tam jeden jedyny opuszczony budynek.
- Mamy sukinsyna, mamy! – potarłem ręce w złowrogim geście i
przygryzłem dolną wargę, patrząc na chłopaków. – Panowie, szykujemy wsparcie i
broń. Za godzinę wyruszamy.
***************************
Witam, witam, witam! Jak wrażenia po rozdziale?! Akcja się rozkręca, bardzo rozkręca :D Im bliżej finał, tym bardziej emocjonująco! :D
21 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3
Komentujcie <3
Hazza__69
Boze to jest cudowne oby Harry uratowa dexie ...
OdpowiedzUsuńBoskie..............itp.
OdpowiedzUsuńHahahhaa :*
BOSKIE *o* !
OdpowiedzUsuńboski boski *~*
OdpowiedzUsuńJeju, wczoraj oglądałam Wspomnienia z Angry i płakałam.
OdpowiedzUsuńjak czytam to mi serduszko bije tak bardzo :o
Woooow Świetny Życzę weny Czekam na nexta :3 Ps: Zapraszam do mnie: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com przypadek-niesadze.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWOW! tylko tyle jestem w syanie nalisac. Rozdzial genialny *.*
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńJEJAAAAA ALE JAZDA <3 omomo ^^
OdpowiedzUsuńi ten gif na końcu ;o ......... *u*
Czekam na NN :*
Jak zawsze świetny. Nie mogę się doczekać kolejnej części.Weny życzę :)
OdpowiedzUsuń~Weronika
*o*
OdpowiedzUsuńBlaise idiota, złapał się na grę Dexie xD szkoda mi jej, ale sprytna jest xd podoba mi się ;D czekam na kolejny <3 @Nutka_13
OdpowiedzUsuńJejka boskie !! ♡ czekam na nexta !!♥ /A
OdpowiedzUsuńMmmmm zajebiste .Czekam na następny <3 *.*
OdpowiedzUsuńOMG Ratuj ją Harry
OdpowiedzUsuńNext!!!! <3333333
OdpowiedzUsuń*.* CUDO <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńJezu. Dawaj next bo ja tu zaraz zejdę....
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta xd juz nie mogę sie doczekac znalazlam ten blog dzisiaj i juz go przeczytałam :*
OdpowiedzUsuńSwetny blog. :*
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekać nexta xd
OdpowiedzUsuńOoooo boziu ciekawa jestem coo zrobi harry kiedy dowie sie ze on ja zgwałcił :/ czekam na nastepny :)
OdpowiedzUsuńBożę, ale to jest zajebiste! Trochę odrażajace, ale zajebiste! Weź pisz następny rozdział! Proszę....:D
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog ever ! *.* Kocham go ! Ciekawe co będzie dalej! Pisz szybko next, bo ja tu zaraz wybuchnę XD <3
OdpowiedzUsuńNastępny!szybko!<3
OdpowiedzUsuń