Translate

środa, 9 kwietnia 2014

Murder Buisness - 10. " Man Down "

~ Harry's P.O.V ~

- Co? - powtórzyłem oniemiały. 
- Nie jestem pewna, czy chcę to dalej ciągnąć... Nie mogę tak żyć.
- Skarbie...
- Nie nazywaj mnie skarbem - wtrąciła mi się w słowo Dexie, wychodząc z kabiny i niemal od razu zakryła się ręcznikiem, odbierając mi przyjemność z oglądania jej pięknego ciała. - I nie patrz się tak na mnie.
- Jak? - Podszedłem do niej nagi i nawiązałem z nią kontakt wzrokowy. Jej oczy błyszczały wstydem i jednocześnie chęcią poznania tego, o czym myślę, lecz wierzcie mi :
Nie chciałaby wiedzieć.
- Tak... Jak na gorącą sztukę - powiedziała, rumieniąc się uroczo. - Lub jak na przekąskę.
- Ciebie to akurat bym schrupał - odparłem, kładąc swoje ręce na jej talii. Ku mojemu zdziwieniu nie zaprostestowała. 
- Harry, chcę wrócić do swojego domu...
- Nie - rzekłem dobitnie. - Nie pozwalam.
- Nie pytam Cię o zgodę, tylko oznajmiam Ci to. Wracam do domu.
- Muszę Cię mieć na oku. W każdej chwili mogą się tam zjawić ludzie Blais'a. Nie, po prostu nie mogę. Zostajesz tu i koniec, kropka.
- Odkąd pojawiłeś się w moim życiu, ciągle grozi mi śmierć, to Cię nie dziwi? - spytała, podnosząc swoją drobną dłoń i położyła ją na mojej klatce piersiowej. Mimochodem moje serce przyśpieszyło swe obroty. Stary, opanuj się! To tylko dziewczyna!
- Co sugerujesz? - zadałem jej pytanie, odgarniając mokre włosy z jej twarzy.
- Że gdy wtedy spotkałam Cię po raz pierwszy na ulicy, od tamtego czasu ciągle przytrafiają mi się same złe rzeczy.
- Twierdzisz, że zesłałem na Ciebie pech? - Parsknąłem.
- Coś w tym stylu.
- Jak widzisz : chłopacy i dziewczyny jeszcze żyją. Ty też przeżyjesz.
- Tylko jest jedno ale : ja nie preferuję takiego życia.
- Musisz zacząć się przyzwyczajać, bo nigdzie samej Cię nie puszczę beze mnie, chłopaków lub dziewczyn - rzekłem, przyciągając ją do siebie, na co ta zesztywniała. - No, rozluźnij się odrobinę, skarbie. Nie zrobię Ci krzywdy.
- Mówiłeś to już wiele razy, Harry. Nienawidzę kłamców - Spojrzała na mnie wzrokiem zbitego psa. Cholera, dlaczego za każdym razem musiała mi wypominać moje alter ego? To coś głęboko we mnie, coś co nade mną panuje... Ugh! Jak ja jej ma to wbić do głowy? Bo ranienie jej już nie wchodziło w grę. Nie mogłem patrzeć na jej posiniaczoną twarz. Koniec z tym. 
- Tym razem Ci to obiecuję - położyłem dłonie na jej zaróżowionych policzkach. - Obiecuję ci, że już nigdy nie podniosę na Ciebie ręki, choćby by mnie diabli wzięli. Jeśli już to zrobię, pozwolę Ci odejść. Nawet Cię nie powstrzymam...
- Nie wiem czy zdołam odejść... - Jej słowa na maksa mnie zaskoczyły. Nie wiem dlaczego, ale ucieszyłem się z jej wypowiedzianego zdania. Jakbym w głębi duszy chciał je usłyszeć... Czy to było dziwne? 
- Tym lepiej - uśmiechnąłem się lekko.
- Dobra, zostanę, ale mam do Ciebie jedną prośbę, okay? 
- Nie ma sprawy - uśmiechnąłem się szerzej.
- Ubierz się w coś, proszę Cię. 

***

~ Dexie's P.O.V ~

Minął kolejny tydzień, lecz ten już nie był pełen napięcia, bólu i płaczu. Był naprawdę jednym z lepszych. Harry zmienił się do niepoznania. Był troskliwy, opiekuńczy w stosunku do mnie i bardzo miły, chwilami aż przesłodzony, ale nie zwracałam na to uwagi, gdyż Joshua był taki sam. 
Ale uwielbiałam w Harrym to, że był zupełnie inny od reszty. Sukinsyn był wyjątkowy. I niesamowicie czarujący. Działał na mnie, a tego nie chciałam.  
- Ta sukienka jest boska, musisz ją wziąć! - pisnęła Perrie, wciskając w moje ręce kwiecisty materiał w stylu booho.
- Myślisz, że Harremu się... spodoba? 

- Na pewno! Będzie miał na co patrzeć chłopak! Bierz ją i uwierz mi i załóż ją na kolację!
- No tak... Kolacja, kompletnie zapomniałam - przyznałam szczerze, klepiąc się w czoło. 
- Jeszcze nie masz nic do stracenia, kochana. Masz tutaj wizażystkę, fryzjerkę i stylistkę w jednym. Cały zestaw na zawołanie.
- Super - stęknęłam, idąc do kasy. 

Zapłaciłam za sukienkę kartą kredytową Harrego, którą wcisnął mi na siłę, bo bardzo nie chciałam, by wydawał na mnie pieniądze. Dla mnie i tak pomysł z tą kolacją wydawał mi się średni, bo każdy z nas pamiętał, co się wydarzyło, gdy Harry po raz pierwszy zabrał mnie do restauracji. Szczerze marzyłam, aby tego wieczoru nie oberwać w twarz.
- Wiesz co Ci powiem? - zagadnęła mnie po wyjściu ze sklepu Perrie, poprawiając swoje popielate włosy i zaczesała je za ucho. Spojrzałam na nią pytająco, w odpowiedzi. - Harry się zmienił.
- Zmienił? Bo nie bił mnie od tygodnia? 
- Nie o to mi chodziło... Widzę, jak na Ciebie patrzy... Widzę, jak Cię chroni i to jest naprawdę słodkie.
- Wyjaśniliśmy sobie kilka spraw i mam nadzieję, że będzie się ich trzymał - odparłam i po krótkiej wędrówce, wyszłyśmy z centrum handlowego mieszczącym się w sercu Londynu. Jakim cudem chłopacy puścili nas same? Proste, Harry miał po nas za parę chwil przyjechać. Tak jak mi obiecał, nie oddalał się ode mnie nawet na krok, nie licząc oczywiście takich dni jak ten, ale zawsze był w pobliżu.
- Chyba mu to wychodzi - Perrie wzruszyła ramionami. - Gdzie jeszcze zachodzimy? To Triumpha?
- Po cholerę? - zapytałam ze śmiechem. 

- No wiesz... nigdy nie wiadomo co się stanie, skarbie.
- Nie liczcie na nadzieję.
- Skarbie, Harry i tak Cię w końcu zmiękczy i pójdziesz z nim do łóżka.
- No nie wiem, nie wiem...
- Ale ja wiem - wtrąciła mi się w słowo i wtedy zaczęło się coś dziać. Było to bardzo szybkie. Usłyszałam strzał, ogromny ból w udzie i krzyki Perrie. Padłam na brudną ziemię, zalewając się krwią i płacząc z bólu. Nim zdążyłam spojrzeć na człowieka, który mnie postrzelił, padł niespodziewanie nie żywy. 

Za nim stał Harry z pistoletem. Patrzyłam na to oniemiała i przy okazji rozglądałam się, czy przypadkiem gdzieś nie chodzili ludzie, lecz po chwili dotarło do mnie, że jestem w jakieś opuszczonej uliczce, gdzie za pewno mieszkali Ci najgorsi. 

- Dexie, cholera... - Harry rzucił broń Perrie, a ta schowała ją do torebki, po czym podbiegł do mnie, klękając. - Mogę Cię opatrzyć? - zapytał, a ja potrząsnęłam głową. Harry dotykając bardzo delikatnie mojej rany postrzałowej zbadał stan nogi. - Przeleciała na wylot, chyba nie wymaga wizyty na ostrym dyżurze.
- Co?! Rzadnego szpitala! Po moim trupie - powiedziałam, kręcąc gorączkowo głową.
- Hej, hej, spokojnie - Harry pogłaskał mnie po twarzy i nawiązał kontakt wzrokowy. - Jeden głęboki oddech, skarbie - Sam wciągnął powietrze i poczekał, aż to po nim powtórzę. Zrobiłam to po chwili zastanowienia, a następnie razem wypuściliśmy ze swoich płuc dwutlenek. Buzująca we mnie adrenalina ucichła i na jej miejsce wkroczył spokój i opanowanie. -  Doskonale kochanie. Oto mi właśnie chodziło - Uśmiechnąwszy się lekko, oplótł swoje ramiona wokół  mojego ciała i podniósł tak szybko, jakbym ważyła kilogram i szybko z Perrie przedostaliśmy się do auta Harrego i pojechaliśmy do domu.

***

~ Harry's P.O.V ~

- Nic jej nie jest? - zapytałem Eleanor, gdy skończyła dokładnie badać Dexie. Calder była w tym specjalistką, studiowała medycynę.
- Nic specjalnego. Kula przeleciała na wylot, tak jak mówiłeś wcześniej, tylko straciła trochę krwi. Dałam jej coś na uspokojenie, bo jest bardzo podenerwowana, leki na sen i coś na uśmierzenie bólu. Jutro będzie jak nowo narodzona - stwierdziła na sam koniec z uśmiechem.
- Uhm... Dzięki - mruknąłem, idąc do Dexie. Gdy wszedłem do mojej sypialni, stała plecami do mnie w samej bieliźnie, przebierając za pewno coś bardziej luźnego. Na widok jej ciała ponownie zaparło mi dech w piersiach. Wszystko było w niej idealne : włosy, ramiona, plecy, pupa, nogi... Boże, naprawdę jej pragnąłem. Chciałem dotykać każdy skrawek jej nieskazitelnego ciała, które wciąż pozostawało czyste i nienaruszone.

Lecz wątpiłem, że po tym co jej zrobiłem, kiedykolwiek mi się odda. Tak naprawdę zasłużyłem na to, abym został ukarany za to, że ją tak bez szczelnie katowałem. Tak nie powinno się kobiet traktować. Ja złamałem tą zasadę. 
- Dexie... - na dźwięk mojego głosu, dziewczyna z prędkością światła odwróciła się w moją stronę.
- Co?! Nie widzisz, że się ubieram? - jej ton głosu mnie zaskoczył. Był władczy i bardzo podniosły. Takiej Dexie jeszcze nie widziałem. Zaskakiwała mnie każdego dnia.
- Przepraszam, nie wiedziałem 
- Mogłeś zapukać.
- Mogłem, ale tego nie zrobiłem - powiedziawszy to, przeszedłem szybko przez pokój i położyłem się na łóżku. - Dołączysz do mnie?
- Po moim trupie - Wywróciłam oczami, zakładając na siebie moją, za dużą na nią o przynajmniej dwa rozmiary koszulkę.
- No chodź. Trochę pieszczot nie zaszkodzi, wiesz? Od nich się młodnieje, jestem tego ewidentnym przykładem - Uśmiechnąłem się szeroko.
- Zbok.
- Twój zbok - W końcu wstałem na chwilę i pociągnąłem ją nagle w swoją stronę tak, by spadła na moje ciało. Prawie jej nie poczułem, była lekka jak piórko. Nie żeby coś, ale Dexie nieznacznie się rozluźniła i dotarło do mnie, jak jest ciepła. - Miło, czyż nie?
- Może - zauważyłem, że na jej ustach błądził słaby uśmiech. Och, jak ja kochałem nasze gierki.
- Czy Joshua, dotykał Cię w ten... sposób? - moja ręka powędrowała na jej pupę i ścisnęła ją lekko. Dexie zadrżała, o dziwo nie ze strachu, a z przyjemności. - Jakie jędrne... Boże, jesteś taka idealna... - Podniosłem się delikatnie, przez co nasze twarze dzieliły centymetry. - Przepraszam Cię za to, że nie zdołałem w porę Cię obronić. Gdyby nie ten dupek, nie zostałabyś postrzelona...
- Było minęło, ale teraz chcę, byś coś zrobił - odparła miękko, przygryzając swoją dolną, malinową wargę zębami.
- Co tylko chcesz - odpowiedziałem jej bez wahania, bawiąc się skrawkiem swojej koszulki na jej ciele.
- Pocałuj mnie tak, jak nie zrobiłby tego Joshua... Chcę o nim zapomnieć - jej prośba nie zaskoczyła mnie. W końcu i tak sam bym ją pocałował, czy by tego chciała, czy nie.

Spełniłem jej zachciankę, niemal od razu wpijając się w jej soczyste usta, od których nie raz fantazje. Przez chwilę Dexie wydawała się zagubiona, lecz po sekundzie lub dwóch, coś się w niej zmieniło, i zamiast Dexie - spokojnej dziewczyny, miałem na rękach napaloną suczkę i to w dosłownym sensie. 


Jej wargi były na prawdę łapczywe, co bardzo mi się spodobało, bo lubiłem, gdy kobieta zaczynała dominować. Tym razem położyłem ręce na jej obu pośladkach i ugniatałem, na co jej oddech przyśpieszył, a usta rozchyliły. Wykorzystałem ten moment i włożyłem do niego swój język i zaatakowałem ją z podwojoną siłą. Jej drobne dłonie wplątane były w moje loki i czasami je pociągała jak lejce, a z warg ulatniały się ciche jęki, co doprowadzało mnie do szału. 

Gdy już moje ręce zaczęły zmierzać ku górze, oczywiście coś, a raczej ktoś musiał mi to wszystko zepsuć. Do naszego pokoju niespodziewanie wbił Louis. Ten to dopiero miał cholernie dobre wyczucie czasu.

- Harry, mamy... O cholera! - Louis odwrócił do nas wzrok, a my się od siebie oderwaliśmy, cali zarumienieni. Smukłe ciało Dexie zeszło ze mnie i usiadło obok. 
- Czego chcesz? - zapytałem ochryple, poprawiając swoją koszulkę.
- Dostaliśmy wiadomość, że gliniarze znaleźli ciało wspólnika Blais'a przed chwilą i zamierzają szukać sprawcy.
- Nie mają czego robić? Nie ma to bardziej brutalnych zabójstw w Londynie? - Prychnąłem.
- Stary, teraz na sto procent musimy polecieć tam, gdzie planowaliśmy.
- Może i tak, ale porozmawiamy o tym wieczorem. Byłem czymś... zajęty - Spojrzałem ukradkiem na Dexie.
- No tak... Przepraszam was mili państwo, już się zwijam - Louis uśmiechnął się głupkowato. - Miłej zabawy i bądźcie cicho - dodał, po czym zatrzasnął za sobą drzwi, a ja poczułem, że materac pode mną się ugina i Dexie zamierza wstać.
- O nie, nie... Ja jeszcze nie skończyłem - mruknąłem, przyciągając ją do siebie i zamykając usta w słodkim pocałunku. - Joshua może się pieprzyć. Teraz jesteś już tylko moja.




**************************
Oto nowy rozdział!! :D Kochani, naprawdę was przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale ostatnimi czasy zajmowałam się ważną pracą na konkurs literacki i po prostu brakowało mi czasu na napisanie czegokolwiek. :) Przyrzekam poprawę, amen.


15 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3


Komentujcie <3

Hazza__69

20 komentarzy:

  1. hahaha!!! Pierwsza!!!! Świetny ten rozdział ! Ale, że Harry dorósł! I znajomy z Angry tekst
    -Zbok
    - Twój zbok
    Najlepszy tekst <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Skarbie to jest świene <33
    -Zbok.
    -Twój zbok
    Świetn tekst <333
    Czekam na nexta życzę weny i ochoty do pracy.. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest świetne kocham co ty piszesz <3 Czekam na next kocham cię <3 a i czekam na rozdział na Dark Angel oraz tu

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosko ale rzadko piszesz :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny
    weny! ;*
    zapraszam do mnie:
    nadzieja-jestzawsze.blogspot.com
    przypadek-niesadze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zarąbisty, kocham, uwielbiam i nie wiem co jeszcze dodać. Takiego czegoś nie widziałam jeszcze nigdy. Extra jest dodawaj szybko nexta. :D ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooo to jest zajebi.te ! :D Bardzo mi się podoba to jak piszesz :) Pozazdrościć talentu, na prawdę :* Czekam na next !
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaaaa... to jest SUPER!!!<<33 Czekam na NEXT <<33

    OdpowiedzUsuń
  9. BOSKY *u*
    oddała się ;o XD
    czekam na NN <33

    OdpowiedzUsuń
  10. ZAJEBISTY !!!! Pisz dalej!!!!!! :* <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny <3
    nie moge się doczekać kolejnej części tu i na Dark Angel :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  13. *,* BOSKIE!!! szybko next <3 Kc ;**
    Zappaszam w wolnej chwili :
    http://lifeisbrutal-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
    http://nig-d-y.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to zachęta do dalszej pracy :) xoxo.