Translate

wtorek, 24 czerwca 2014

Murder Buisness - 22. " Happy Ending... And However He Can No? "

Bałam się każdego nowego dnia. Nie wiedziałam, czego miałam się spodziewać, co tym razem zrobi mi Blaise i na co mam być przygotowana.

Chciałam aby to się w końcu skończyło. Chciałam by Harry mnie w końcu zabrał z tego okropnego miejsca i zamknął w swoich ramionach. Lecz z każdą następną minutą tego cierpienia bałam się, że Harry się nie zjawi, ani żaden z chłopaków.

- Dexie? - usłyszałam czyiś głos któregoś ranka. Nie wiedziałam jaki był wtedy dzień, wszystko co tu się działo, odbierało mi rachubę czasu. Otępiała odwróciłam się twarzą do kogoś na łóżku, na którym leżałam i zauważyłam jakiegoś chłopaka. Z początku nie rozpoznałam kto to, gdyż miałam mocno załzawione oczy i obraz był rozmyty. Przetarłam oczy i usiadłam.
Widok tej osoby kompletnie mnie zaskoczył, oczywiście w pozytywnym sensie.
- Harry! O Mój Boże! – poderwałam się z łóżka i rzuciłam się w jego ramiona. – Harry, ty jesteś!
- Jestem, jestem – odparł poważnie, przyciskając mnie do siebie. Wtedy poczułam jak bardzo tęskniłam za chłopakiem, za jego zapachem, który mnie uspokajał, za jego lokami, które kochałam tarmosić…
- Co ten Ci skurwiel zrobił, Dexie? – Harry spojrzał na mnie z lekkim gniewem, kładąc dłonie na ramionach. Nie odpowiedziałam mu. – Co. On. Ci. Zrobił? – wysyczał, wbijając palce w moją skórę.
- Harry, to boli – jęknęłam, próbując się mu wyrwać. Harry automatycznie rozluźnił uścisk, lecz mnie nie puścił.
- Czy on Cię dotknął w sposób, którego ty nie chciałaś? – zapytał, a jego oczy kipiały złością. Ledwo zauważalnie kiwnęłam głową i rozpłakałam się, przypominając sobie tamtą chwilę i ten ból. Harry z powrotem mnie do siebie przyciągnął, uspokajając. – Przepraszam Cię, Dexie. To moja wina, nie powinienem na to pozwolić.
- To nie jest Twoja…
- Nie mów mi, że to nie moja wina, jak to jest moja wina – powiedział, przerywając mi i warcząc.
- Proszę, nie bądź zły – szepnęłam, spuszczając wzrok na swoje ręce.
- Cii… nie jestem na Ciebie zły – Harry podniósł mój podbródek, po czym dodał z lekkim uśmiechem. – Nie mógłbym.
- Jak się tu dostałeś? – spytałam go.
- Z chłopakami załatwiliśmy kilku gości na dole przy wejściu. Musimy się streszczać, nim wróci Blaise.
- Dziewczyny są już bezpieczne?
- Tak, są już za pewno w aucie, czekają tylko na nas.
- A jeśli on nas znajdzie? – zadrżałam na samą tą myśl.
- To nie jest czas na takie przemyślenia, kochanie, musimy spierdalać – Harry zdjął z siebie kurtkę, założył ją na mnie ( za marginesem, gdyż byłam tylko w staniku i w starych, wytartych leginsach, które dał mi Blaise ), po czym wziął mnie na ręce, wyjął nabitą broń i wyszliśmy z pokoju Blaise’a, uciekając przed wszystkimi. Harry biegł ze mną między piętrami, oglądając się dokładnie, czy nikt nas przypadkiem nie zaskoczy i nie strzeli kulkę w łeb. – Już zaraz będziesz wolna, on Ci nic nie zrobi…

Wierzyłam w to, bo Harry ze mną był i chronił. Schowałam twarz w jego koszulce i próbowałam cała nie trząść się ze strachu.

Bez żadnych przeszkód wydostaliśmy się z meliny Blaise’a, a na zewnątrz czekał na nas Zayn z Niallem.

- Zanieście ją do auta, muszę jeszcze wrócić do środka – Harry podał mnie Niallowi, ale ja dopiero dotarło do mnie, co powiedział.
- Co? Nie, Harry nie zostawiaj mnie! – krzyknęłam cicho, próbując się wyrwać blondynowi, ale ten mocno trzymał mnie w uścisku.
- Cii, spokojnie… - Harry podszedł do mnie i objął moją twarz w swoje dłonie. Jego czuły wzrok trochę mnie uspokajał. – Zaraz do Ciebie wrócę, obiecuję.
- Harry…
- Niall idź do auta – powiedział do chłopaka, który ruszył w kierunku pojazdu. Oczywiście, protestowałam, ale Niall twardo szedł, aż w końcu wpakował mnie na tylne siedzenia ich samochodu, gdzie były dziewczyny. Cholera, wyglądały okropnie. Nie widziałam siebie, ale podejrzewałam, że byłam ich odbiciem lustrzanym.
- Dexie, ty żyjesz – wszystkie trzy mnie przytuliły, a ja to odwzajemniłam. – Jak się czujesz?
- Beznadziejnie – przyznałam bez ogródek.
- Blaise mówił nam, że on… Cię powiesił, Dexie. Myślałyśmy, że nie żyjesz! – pisnęła Perrie, niedowierzając, że mnie widzi. Nie zdziwiło mnie to, co powiedziała. Blaise dobrze manipulował ludźmi i każdemu wcisnąłby kit.
- Ja też myślałam, że się was pozbył… Nie widziałam was od kilku dni – odparłam cicho.
- Zamknął nas w schowku za domem i gdy coś chcieli… zabierali nas dopiero wtedy – mruknęła ciężko. – Czy Blaise Cię… - pokiwałam głową. – Skurwiel, zasrany skurwiel!
- Perrie, uspokój się… już nie cofniemy czasu.
- Ale… on nas wszystkie gwałcił… po kolei – powiedziała, łkając. – Jeśli chłopacy go nie załatwią, ja go kurwa znajdę i wykastruję, gdy będzie spał, chuj jeden!
- Cii… spokojnie – przytuliłam Perrie, a ta wybuchła płaczem.
- Będzie dobrze, Perrie. Już jesteśmy wolne – szepnęłam do niej, głaszcząc jej plecy dłonią. W tym czasie zdyszany Harry wpadł do auta i ruszyliśmy z piskiem opon.

Kilka minut później do moich uszu dobiegł głośny wybuch…

***
~ Harry’s P.O.V ~

- Brian, jak bardzo źle z nią jest? – zapytałem mężczyznę, który jest naszym prywatnym lekarzem. Lubiłem gościa, bo był wyluzowany i od samego początku nam pomagał. Owszem, jako człowiek po pięćdziesiątce nie pochwalał tego, co robiliśmy z chłopakami, ale to przełknął i służył nam pomocą od założenia gangu.
- Szczerze, to nie jest tak źle, jak przypuszczałem. Owszem ma kilka ran, w które wdało się zakażenie, no i ten gwałt, którego najbardziej się obawiałem.
- Czy ten skurwiel ją zapłodnił? – zapytałem, warcząc.
- Nie, na szczęście. Gdy ją badałem trochę bolał ją brzuch, ale to normalne po gwałcie. Leki dla Dexie leżą w waszej kuchni, które musisz jej dawać, no i musisz się nią opiekować. Sam widziałeś, że gdy chciałem ją zbadać, to bała się mojego dotyku – mówił do mnie szeptem Brian, pakując się do swojej torby. – No i wszystkie dziewczyny są lekko wygłodzone i odwodnione, Perrie i Dexie najbardziej, a Perrie musi porozmawiać poważnie albo z Zayn’em, albo z psychologiem.
- Takie rozmowy już nie ze mną, stary. Dziękuję Ci, że tu przyszedłeś – uścisnąłem jego dłoń.
- Zawsze byłem do waszej dyspozycji, przyjacielu. Jakby coś działo się z którąś z dziewczyn, dzwońcie natychmiast.
- Zawsze to robimy, Brian. Jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma sprawy – Brian zabrał swoje rzeczy i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie i Dexie samych. Spojrzałem na dziewczynę, która w ciszy mnie obserwowała.
- Co tam, piękna? – spytałem ją, siadając obok niej na łóżku i wziąłem na za rękę. Dexie popatrzyła na nie i mocniej ścisnęła moja dłoń, jakby się czegoś bała. – Hej, jest już wszystko dobrze, nic Ci nie grozi, wiesz o tym, skarbie.
- Wiem, ale… ciągle widzę jego przed swoimi oczami, Harry… Czy to jest normalne? – rzekła z powagą. Zacisnąłem usta w wąską linię, nie wiedząc co jej odpowiedzieć. – Harry?
- Tak?
- Moglibyśmy wyjść z domu? Mam dość w nim przebywania – odparła, rozładowując ponurą atmosferę swoim lekkim uśmiechem.
- A gdzie księżniczka chciałaby wyjść?
- Wszędzie, tylko abyśmy byli sami – zauważyłem w jej oczach nutkę radości. Tego właśnie w niej mi brakowało.
- W porządku. Nawet znam jedno ładne miejsce.

***
- Pięknie tu… nie wiedziałam, że bywasz w takich miejscach, twardzielu – odparła Dexie, oglądając z uśmiechem panoramę miasta z klifu.
- Byłem tu, kiedy Cię nie było myśląc jak odbić Cię temu skurwielowi – powiedziałem szczerze.
- Naprawdę? – spytała, patrząc na mnie czule.
- Tak… W końcu jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu, nie mogłem mu Cię oddać, bo jesteś moja – rzekłem, przyciągając ją do siebie. Spodziewałem się wszystkiego : że mnie odepchnie, opluje, pobije, uderzy… Lecz ona mnie pocałowała : krótko i słodko, używając przy tym swojego języka. Uśmiechnąłem się delikatnie i objąłem ją ściślej, by się ode mnie nie oddaliła. – Hm… Tęskniłem za tym… Za tymi Twoimi pięknymi ustami.
- Ja też, Harry… Nie było dla, abym tam nie myślała o Tobie… Trzymałeś mnie przy życiu – te słowa… były najpiękniejsze jakie kiedykolwiek usłyszałem od niej. Byłem powodem, dla którego żyła… to było niesamowite uczucie, ale jednocześnie coś w środku mówiło mi „ nie „.
Lecz nie zdążyłem o tym pomyśleć odrobinę głębiej, bo Dexie ponowiła pocałunek, chwytając moje loki w swoje palce. Podniosłem dziewczynę w talii, a jej kremowe uda od razu owinęły się wokół mojego tułowia. Chwiejnie podszedłem do auta i położyłem Dexie na masce pojazdu i tym razem to ja zaatakowałem jej wargi z taką siłą, że z głębi gardła Dexie wyrwał się cichy jęk rozkoszy. Dłońmi lekko masowałem jej boki, by nie przeholować. Nie wiedziałem, co dokładnie zrobił jej Blaise, nie chciałem przegiąć.
- Kocham Cię… - powiedziała w moje usta, gryząc ich dolną wargę po tym, jak ścisnąłem jej piersi.
Tak… Też ją kochałem. Kochałem z całego pieprzonego serca i chciałem by była bezpieczna. A przy mnie nie była. Jej życie przy mnie było zagrożone. Jeden mój głupi błąd i była w szponach Blaise’a, który skrzywdził ją tak samo, jak moją ukochaną siostrę… Musiałem ochronić Dexie przed takim życiem, w którym ja się znajdowałem wraz z chłopakami. To również się tyczyło pozostałych dziewczyn. Żadna z nich nie była przy nas bezpieczna, taka była prawda. Nie mogliśmy czekać, aż coś im się stanie. Nie wspominając o tym, że Blaise nadal był na wolności.
Przynajmniej tak myślałem, dopóki nie dostałem telefonu od Zayn’a, gdy wracaliśmy z Dexie po godzinnych czułościach do domu.

- Blaise nie żyje, stary – powiedział z lekką nutą radości w głosie, a mnie i Dexie zatkało.
- Jak? Kto go załatwił? – zapytałem ze zdziwieniem.
- Nasi ludzie znaleźli go na głównej drodze w stronę domu, gdzie trzymali dziewczyny. Wisiał na drzewie bez oczu i narządów, Styles. Można to nazwać wypatroszeniem – spojrzałem kątem oka na Dexie, po usłyszeniu tej nowiny. Jej mina nic mi nie mówiła, nie okazywała żadnych uczuć.
No tak, po tym co mi by zrobił Blaise też bym miał go głęboko w dupie.
- Więc, akcja zakończona Panowie. Blaise nie żyje i każdy musi o tym wiedzieć, ale na wszelki wypadek niech też sprawdzą jeszcze tę melinę, którą wysadziłem.
- Nie ma sprawy. Na razie  - i Zaza się rozłączył.
- Harry, ty wysadziłeś posiadłość Blaise’a? – zapytała Dexie, patrząc na mnie szerokimi oczami.
- Myślałaś, że tak temu skurwielowi odpuszczę za to, co Ci zrobił i dziewczynom? Szkoda, że chuja ktoś sprzątną przede mną, bo chętnie pokazałbym mu, gdzie kurwa raki zimują…
- Harry, przestań – jęknęła dziewczyna słabo. Zatrzymałem auto i spojrzałem na nią. – Nie lubię… gdy jesteś zły…
- Dexie, skarbie… - chwyciłem jej twarz w swoje obie dłonie. – Na Ciebie nie jestem zły. Jestem wkurwiony na Blaise’a.
- On już nie żyje, Harry. Zapomnijmy o tym i żyjmy dalej.

Gdyby to było takie proste w realu…

***
- Panowie… Nie możemy dłużej pozwolić dziewczynom zostać z nami – powiedziałem, gdy późnym wieczorem dziewczyny już spały, a ja z chłopakami zebraliśmy się w salonie.
- O czym ty pierdolisz? – spytał mnie Zayn, będąc już lekko śpiący.
- Widzieliście co się stało przez nasz jeden głupi błąd – odparłem wstając z fotela i stanąłem przed nimi. – Powinniśmy pozwolić im odejść. Przy nas stanie się im krzywda.
- Ale gdy będą same, nie będą w stanie się obronić, pomyślałeś o tym Harry? – rzekł Louis, patrząc na mnie z oburzeniem.
- To schronimy je w takim miejscu, gdzie nikt ich nie znajdzie.
- I myślisz, że to wypali? Zrobiłbym wszystko, aby moja Eleanor była bezpieczna, ale to jest Twój najgłupszy pomysł.
- To samo mówiłeś o tym, abym pozbył się Dexie, stary – spojrzałem na niego śmiertelnie poważnym wzrokiem.
- To była zupełnie inna sprawa, Harry. Poza tym, to ty chciałeś się jej pozbyć na samym początku, nie wpierdalaj mnie w to – syknął.
- Ej, spokojnie – odezwał się Niall, uspokajająco. – Według mnie, Harry stuprocentową rację. Powinniśmy je od nas odizolować i pozwolić żyć normalnie, tak jak dawniej.
- Myślisz, że się na to zgodzą? – spytał tym razem Liam, mając minę taką, jakby nad czymś intensywnie rozważał.
- Nie mają innego wyboru, to nasza wspólna decyzja – mruknąłem, czując w sobie nieprzyjemne uczucie. – Wszyscy się ze mną zgadzacie?
- Bezpieczeństwo Perrie jest dla mnie najważniejsze, zrobię wszystko aby nic jej się nie stało – stwierdził z przekonaniem Zayn, lecz wyglądał na smutnego. Za pewne każdy z nas miał taką samą minę jak on. – Ale czy na pewno tego chcemy, Harry?
- My nie możemy tego chcieć, to jest wbrew nas, stary. One muszą żyć bez nas, tylko tak będzie im dobrze.
- Tylko… jak im to powiedzieć?

No właśnie. To był pierwszy i jedyny problem.






***************************

To był przedostatni rozdział Murder Buisness! :D Zaskoczeni nagłym obrotem akcji?! 

Kochani, krótka notka do was!

Co raz bliże zbliżamy się końca MB! Jeśli dzisiaj będzie limit rozdziałów, jutro wstawię ostatni rozdział opowiadania, a następnego dnia Epilog, ale o tym wspomnę w następnym rozdziale :D



23 komentarze
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!! :* <3

Komentujcie <3

Hazza__69








35 komentarzy:

  1. Nieee!!! Nie kończ tego ;/ Rozdział cudowny *.* Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdziałłł :)
    A będziesz pisać jeszcze jakiegoś bloga,proszę ty masz wielki talent?

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny tylko tyle umie powiedziec szkoda ze to juz bedzie przed ostatni rozdzial :(

    OdpowiedzUsuń
  4. JUPIIIIII Hazzuś uratował Dexiee <333333
    W.DUPE.PALEC ;o one od nich nie będą chciał odejść. błagam: NIEEE :'( xd
    czekam na NN ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny <3 zapraszam dark-harrystyles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie możesz kończyć. Nie pozwalam. Tym bardziej nie pozwalam ci ich rozdzielać. Zabraniam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekan na następny rozdział! A, i oni nie mogą się od tak wszyscy rozstać! Oni muszą być razem!!!! Pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietneeee !! Blagam nie koncz jeszcze tego opowiadania !! Blagam to jest cudowne !!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedne.wielkie WOW :o nie mam.slow na.tem.rozdzial. GENIALNY! <3
    Szkoda ze.juz koniec :'(

    OdpowiedzUsuń
  10. Koniec?!?!?! To okrppne,ja tak bardzo pokpchałam Twoje opowiadanie:( Nie lubię smutnyvh zakończeń,a to nie jest zbyt wesołe. Ale nie traćmy nadziei,tak? Czekam niecierpliwie na nexta. A rozdział....tak cudowny,że aż brak mi słów,a żadko mi się to zdarza. Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. jakto juz koniec MB a ja tak kochalam to opowiadanie, kiedus opowiem je swojej kuzynce :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Błagam, robisz mi dobrze tym opowiadaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudnie piszesz :) roździał świetny ;*
    /Kinga ;D twoja sis... ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Łał zazdroszczę talentu czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Boski *______________________*

    OdpowiedzUsuń
  16. Jest niesamowity,pisz dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  17. Niesamowity blog.

    OdpowiedzUsuń
  18. Proszę o jeszcze jeden genialny rozdział , no może jeszcze jeden i jeden no może 100 :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Każdy rozdział jest co raz lepszy :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Poproszę next :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam taką małą sugestię , ale taką malutką
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Pisz następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny .........................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten rozdział jest . . . no nie wiem . . . jakoś do m,nie nie przemawia































































    Nie no żartuję jest świetny jak zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  24. zajebisty pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  25. Boskie! To jedno z dwóch moich ulubionych opowiadań. :) Oni muszą być razem! Pisz szybko. C:

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to zachęta do dalszej pracy :) xoxo.