Jednak nie było tak kolorowo, tak jak to sobie wyobrażałam. Owszem,
nie marzyłam, że nasze życie będzie od tamtej pory usłane różami czy coś… Po
prostu wszystko było dla mnie trudne do zrozumienia.
Drugim życiem Harrego był gang i nie mogłam go od tego
odgonić, nawet gdybym bardzo chciała. Rozumiałam, był jego przywódcą i musiał
zajmować się tymi całymi gangesterskimi sprawami, lecz od bliska kilku tygodni
nie miał dla mnie czasu. Czasami, ale to naprawdę czasami, załapywałam się z
nim na poranny seks, gdy udało mi się w miarę wcześniej wstać i go dorwać przed
wyjściem z domu. Nasze relacje się… poprawiły. Nadal odczuwałam lekką niechęć
do uprawiania z nim seksu, ale po gwałcie było to normalne, tak? Która normalna
dziewczyna po takim doświadczeniu, weszłaby od razu chłopakowi do łóżka? Według
mnie wtedy stawała się puszczalską szmatą.
A Harry… Zmienił się.
Nie poznawałam go. Był… zupełnie innym… lepszym człowiekiem.
Nikt nigdy nie powiedziałby, że z damskiego boksera i gwałciciela zmieni się w
troskliwego, urocze i co najważniejsze : normalnego chłopaka. Takie jego
wcielenie mi odpowiadało.
A nawet… się w nim zakochiwałam…
***
- Harry, przestań! – zachichotałam, gdy chłopak muskał moją
szyję swoimi wargami nad basenem w słoneczny dzień. Byliśmy sami, tylko my
dwoje, gdyż reszta gdzieś pojechała. Wiedziałam, że zrobili to specjalnie,
abyśmy spędzili ze sobą czas, który od dobrych kilkunastu dni nie dał nam dany.
Ciągła praca chłopaka nas od siebie oddalała, co było dla mnie nie do
zniesienia.
- Jak ja kocham Cię całować… - mruknął swoją chrypką i
ugryzł skrawek skóry tuż nad moim uchem.
– Czyżbyś dzisiaj kąpała się w szamponem truskawkowym? Bo aż mam na
Ciebie ochotę, wiesz?
- Zaraz wróci nasza elita… - odszepnęłam, wdychając zapach
jego wody kolońskiej. Za marginesem, był boski.
- Ale została nam jeszcze krótka chwilka na małe co nie co…
- wiedziałam, że za te „ małe co nie co „ zapłacę orgazmem nie z tej ziemi.
Harry spoglądając badawczo w moje oczy, pocałował mnie namiętnie
, obejmując ramionami mój tułów, który był bardzo nagrzany od siedzenia w
pełnym słońcu. Odwzajemniłam pocałunek z takim samym zapałem, kładąc swoje
dłonie na jego ramionach i usiadłam na jego ciele, na co się zaśmiał i złożył
kolejny mokry pocałunek na moich ustach, rozchylając wargi swoim językiem i
wprosił się nim do środka, a zębami od czasu do czasu przygryzał moją
nabrzmiałą wargę. Odpowiadałam mu cichymi jękami, których po prostu nie mogłam
w sobie zdusić.
- Tak bardzo Cię pragnę, Dexie… nawet nie wiesz jak bardzo…
- wycharczał, wkradając się dłońmi pod górę mojego bikini, które miałam na
sobie. Harry masował moje piersi, drażnił sutki szczypnięciami, co bardzo mnie
podniecało.
- Harry… - westchnęłam głośno i w tym samym momencie z głębi
domu usłyszałam głośny trzask.
Romantyczny nastrój prysł.
Odsunęliśmy się od siebie jak oparzeni czymś gorącym i
poderwaliśmy się do góry, stając na wyprostowanych nogach.
- Co to było? – zapytałam zaniepokojona, patrząc to na
Harrego, to na budynek.
- Nie wiem… - Harry w tempie ekspresowym wyjął telefon ze
swojej kieszeni i wykręcił jakiś numer, lecz na pewno nie był on żadnego z
chłopaków. – Dwayne? Bierz ze sobą Harley’a i przyjeżdżaj szybko do nas, ktoś
tu jest i nie jest zbyt mile nastawiony… Tak, tak, Dexie jest ze mną… Widzimy
się za chwilę – i Harry się rozłączył, chwytając mnie za ramiona i pobiegliśmy
w stronę małej szopy, w której się zamknęliśmy.
- Kim są Dwayne i Harley?
- Twoi ochroniarze – rzekł, otwierając jakieś pudełko i
wyjął z niego naładowaną strzelbę, typowo wojskową.
- Moi? Od kiedy?
- Proszę Cię, Dexie, nie pytaj mnie o to teraz, trzeba ich
załatwić, nim zrobią Ci krzywdę – odparł pośpiesznie, chcąc wyjść, lecz go
powstrzymałam. Harry spojrzał na mnie zdziwiony moim zachowaniem. – Co ty wyprawiasz?
- Nie idź tam, oni mogą Ci coś zrobić – mruknęłam,
zaciskając palce na jego ramieniu.
- To nie o siebie się martwię – powiedział, całując mnie
krótko i uśmiechnął się na wymuszenie. – Zaraz do Ciebie wrócę…
- Nie idź – niemal go o to błagałam.
- Poradzę sobie, spokojnie – Harry pogłaskał mnie po
policzku. – działy się gorsze rzeczy, niż to…
- Zostań tu i nie kłóć się ze mną – zaoponowałam, będąc
lekko obruszona jego postawą.
- Wracam do Ciebie za kilka chwil – i nim zdążyłam coś
powiedzieć, znikł z pola mojego widzenia.
~ Niall’s POV ~
- Jak myślicie, co robią nasze gołąbki sami w domu? – rzucił
pytaniem Liam, śmiejąc się pod nosem. Szczerze? Nie wiedziałem, że Dexie była
aż tak naiwna i wierzyła Harremu w każde słowo, które on jej powiedział. Może i
się zmienił, ale Styles pozostanie Styles’em. On nie daje sobą pomiatać i
prędzej czy później, z powrotem pokaże się nam ze swojej prawdziwej strony. On
był potworem i każdy o tym wiedział. Lecz Dexie tego nie widziała, bo Harry
namieszał jej w głowie. Zaledwie jakiś czas temu wypłakiwała się w moje ramię,
cierpiąc z jego powodu i tego co jej zrobił. Teraz niby ich życie było usłane
fiołkami?
Jakoś nie mogłem w to wszystko uwierzyć, śmierdziało mi tu
ściemą na kilometr.
Ale gdy po przyjechaniu pod nasz dom, śmierdziało mi nie
tylko ściemą, a dodatkowo i czymś niebezpiecznym. Z podwórza dobiegały głośne
krzyki i strzały. Przeraziłem się i to nie na żarty. Niemal wyleciałem z auta i
pobiegłem ku domowi najszybciej jak się to dało. Przebiegłem całe podwórze i
wnętrze domu, by później zobaczyć, co się dzieje w ogrodzie. Na trawie leżało
kilka uzbrojonych typków, którzy za pewne byli ludźmi Blaise’a.
- Cholera – przekląłem pod nosem, wyjmując broń zza paska
swoich spodni i po szybkim nabiciu go, podniosłem broń do góry. – Hazza?
Dexie?! Gdzie jesteście?!
- Niall, pomóż mi! – usłyszałem krzyk… Harrego? Czy on
naprawdę prosił kogoś o pomoc? Po chwili go ujrzałem, gdy wyszedł z szopy koło
naszego basenu… Miał całe ręce we krwi… Nie… Tylko nie to… - Dexie oberwała w
nogę… - Wstrzymałem oddech i zmroziło mi krew, dosłownie. Natychmiast
wparowałem do nich i zobaczyłem leżącą na ziemi Dexie, zwijającą się z bólu i
trzymając się kurczowo za zranioną nogę. Ten widok ranił moje serce.
- Dexie... - szepnąłem załamany, klękając przed nią na kolanach.
- Boli... - jęknęła Dexie przez łzy, patrząc z widocznym
cierpieniem na mnie i Harrego.
- Wiem, mała, wiem... - spojrzałem ukradkiem na Styles'a. - Jak to
się do cholery stało, powiedz mi?!
- Jeden z nich strzelił w szopę, kiedy mnie tu nie było... Myślałem,
ze chybił... - zaczął się tłumaczyć.
- Chwila, chwila... - przerwałem mu. - Jak to Ciebie tu nie było?
Zostawiłeś Dexie samą, debilu?!
- Byłem blisko szopy! - wrzasnął, a Dexie przeszedł dreszcz. Harry
to zauważył i momentalnie się uspokoił. - Przepraszam, kochanie... Niall, pomóż
jej, proszę Cię. Kula przeleciała na wylot, ale boję się, że przebiło coś,
czego bym nie chciał.
- Dobrze, zaraz ją opatrzę - zgodziłem się bez wahania.
~ Dexie's POV ~
Nie wiem jak to się stało, wszystko działo się naprawdę szybko...
Poczułam ogromny ból w udzie, który rozprzestrzeniał się po całym moim ciele.
Chwilę później wszędzie była krew... Mnóstwo krwi... Zbyt dużo... Nie mogłam
znieść tego widoku.
- Dobrze się czujesz? - zapytał mnie po raz setny Harry, wchodząc
do naszej sypialni i przynosząc mi tabletki przeciwbólowe, które były w tamtej
chwili bardzo na miejscu. Połknęłam je szybko, by nie czuć ich gorzkiego i
nieprzyjemnego smaku.
- Jest w porządku - odparłam szeptem.
- Na pewno? - Harry usiadł obok mnie na łóżku i pogłaskał swoją
ręką moją zranioną nogę.
- Tak, Harry, nie przejmuj się. Przeżyję.
- Na prawdę Cię przepraszam, Dexie... Nie chciałem aby to
kiedykolwiek się stało - powiedział, patrząc głęboko w moje oczy. - Nie
chciałem byś doświadczył tego na sobie... To wszystko moja wina, mogłem Cię nie
zostawiać samej...
- Harry, przestań - odezwałam się, biorąc go za dłoń, która
dotykała moje udo. - Nic mi nie jest. Wszystko jest ze mną dobrze i czuję się
tak samo... W tej chwili chciałabym abyś robił ze mną coś innego niż tylko
gadanie, inaczej będę zmuszona Ci w końcu zamknąć te piękne usteczka... - Harry
uśmiechnął się zawadiacko i wpił się w moje wargi, zabierając je w zupełnie odległy
świat od rzeczywistego.
***
Po odbytym stosunku, Harry zmęczony dniem zasnął, lecz u mnie sen
tak szybko nie nadszedł, tak jak to planowałam. Przez dobre kilka godzin
gapiłam się pusto w sufit, słysząc jedynie swój i oddech Harrego i jego urocze,
ciche mruknięcia. Śpiący Harry był jeszcze przystojniejszy i bardziej spokojny.
Cieszyłam się, że przynajmniej tam był normalny.
W końcu nie wytrzymując z nudów wyszłam z pokoju w bieliźnie i
szlafroku i poszłam do kuchni, sącząc sok z kartonu. Wszystko wokół było
pogrążone w ciemność prócz jednej lampy ulicznej za oknem, w pobliżu
domu.
W pewnym momencie coś uderzyło w drzwi, mocno i pojedynczo.
Chwyciłam się blatu ze strachu i z trudem nie opuściłam otwartego soku na
podłogę. Bałam się. Cholernie bałam się tego, co tam było. Powoli podeszłam do
drzwi wejściowych, a po drodze wszędzie pozapalałam światła. Miałam cichą
nadzieję, że któryś z chłopaków wstanie i mi pomoże, lecz tak się nie stało.
Niepewnie zaczęłam rozglądać się za czymś do obrony. I znalazłam. Na półce obok
drzwi leżał nóż. Chwyciłam go obiema rękoma i po policzeniu do trzech,
otworzyłam drzwi jak strzała.
Na widok tego czegoś, co leżało na schodkach z moich ust wyrwał
się paniczny wrzask, a z dłoni wypadło mi ostre narzędzie i z brzękiem spadło
na podłogę.
Na betonie leżał nieżywy Joshua z poderzniętym gardłem, a na czole
miał napisane czarnym markerem :
Niespodzianka.
************************************
Witam was kochani! Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale zbliża się koniec roku szkolnego i mam totalne urwanie głowy ;) I postanowiłam również, że wrócę do tego iż będę dodawać jeden gif na rozdział, tak jak kiedyś na Angry :D I rozdziały będą szybciej :D
Spodziewaliście się takiego końca? Skąd tam w ogóle wziął się Joshua? :O
18 komentarzy
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nowy rozdział!!! :* <3
Komentujcie <3
Hazza__69
Boże to opowiadanie robi się coooooooooooraz ciekawsze *_*
OdpowiedzUsuńNiesamowity *.* Jesteś boska <3 Czekam na nn :))
OdpowiedzUsuńJezu pod koniec nie oddychałam przez chwile xd
OdpowiedzUsuńo wow , nie oddycham XDD
OdpowiedzUsuńJoshua ;o .... a ciekawa jestem, jak na to zareaguje Hazza ;o
oł gasz.... XDD czekam na NN ;3
Tego to się nie spodziewałam !!! Jestem ciekawa co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzialek. Nie spodziewałam sie takieho zwrotu akcji. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńAwww...Boski rozdział ^^ Czekam na następny i zapraszam do siebie:http://lose-hope.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPo prostu świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział:
nadzieja-jestzawsze.blogspot.com
Rozdział jest świetny <333
OdpowiedzUsuńJoshua ? Nie mam pojęcia co będzie dalej ;)
Czekam na nexta ;33
Zajebisty rozdzialek :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuńWidze ze akvja sie rozkreca , nie ma co czekam na next <3
OdpowiedzUsuńAMAZING!!! :*
OdpowiedzUsuńKocham.
OdpowiedzUsuńO matko! Ostatni fragment....jak ja się pzeraziłam!Kocham twoje opowiadanie. Szkoda mi Joshua,ale bałam się,że to Harrry zginie. Na szczęście to nie on. Uff....Kocham twoje opowiadanie! Nie mogę doczekać się nexta!
OdpowiedzUsuńDALEJ!!!
OdpowiedzUsuńDaaalej <3
OdpowiedzUsuńświetne, nwm skąd Joshua, ale jestem mega ciekawa, przez cb nie bd mogła spać hahahah czekam na next ;*
OdpowiedzUsuń