Translate

sobota, 12 kwietnia 2014

Marry The Night - rozdział 2.







                                                   czytasz = komentujesz

Rozdz. 2. 

-Cholera jasna ! - wrzasnęłam, kiedy przestraszona wyskoczyłam z łóżka, bo zadzwonił budzik.
Po chwili, gdy doszło do mnie, co się dzieje, zaczęłam się śmiać sama do siebie i wyłączyłam irytujący dźwięk szkolnego budzika.
-Coś się stało?! - usłyszałam głośne walenie w drzwi mojego pokoju, to zapewne pan Mark.
-Niee , to tylko budzik i moja reakcja. Nie jestem jeszcze przyzwyczajona ! - ponownie wybuchnęłam śmiechem.
-To dobrze -słyszałam ciche śmianie się mojego ochroniarza.
,,Idiotkaaaa '' - tylko to przeszło mi przez myśl, gdy przypomniałam sobie zaistniały przed chwileczką incydent. ,,  Eh ... jest 7, o 9 zaczyna się rozpoczęcie roku szkolnego, więc 8:40 wyjeżdżamy zapewne. Hm... mam 1h i 40 min na zebranie się ''. Moje przygotowania zaczęłam od kąpieli, dosyć krótkiej, skoro trwała tylko 40 minut. Ubrałam na siebie szlafrok, a włosy zawinęłam w ręcznik. Zeszłam na dół:
-Dzień dobry, Sus. Jak tam, już się uspokoiłaś po jakże przerażającej pobudce ? - rzucił pan Mark i wybuchnął niepohamowanym śmiechem, a ja do niego dołączyłam.
-Tak, już lepiej -próbowałam przestać się śmiać.
Mężczyzna siedział przy stole, pijąc kawę, zaś ja szykowałam sobie śniadanie - płatki na mleku.
-Wyjeżdżamy o 8:30, nie zapomnij -powiedział.
-Ale... A nie o 8:40 ?! Przecież ja nie zdążę ! -zaczęłam panikować.
-Od kiedy Ci tak na szkole zależy?- zaśmiał się. - Spokojnie, bez nerwów, dasz radę. Przecież zostało Ci się tylko ubrać...
-Zjeść, ubrać się, wysuszyć włosy, pomalować się, ułożyć włosy, spakować rzeczy, których nie mogłam wczoraj , bo były, to znaczy są, mi potrzebne na zebranie się do szkoły teraz, dzisiaj, zaraz  -dostałam słowotoku.
-Susanno Blackburn , uspokój się - przerwał mi pan Mark. -Zdążymy , zdążymy. Najwyżej będę Cię pospieszał. Skąd ta zmiana? Przecież zawsze czekałaś do ostatniej chwili, hahah, a teraz ...
-Ależ , panie Mark ! Nowa szkoła, pierwszy dzień i się spóźnić...
-Znam takie powiedzenie: jak ci się spieszy, to se siądź. Uwierz mi, że spokojnie zdążysz ze wszystkim na czas. Najlepiej przestań już ględzić, ten twój słowotok..., i zacznij jeść.
-No dobrze - przyznałam mu rację i zabrałam się do zjedzenia już gotowego posiłku.
Kiedy skończyłam śniadanie, wstawiłam je do zmywarki i biegiem poleciałam na górę.
Ubrałam czystą czarną bieliznę, wysuszyłam włosy , a następnie zabrałam się za lekki make-up.
Spojrzałam w lustro, po czym ubrałam krótkie zielone szorty i białą bokserkę <bo na ten dzień nie obowiązuje tutaj strój galowy>.
 
Rozczesałam włosy, spakowałam wszystkie kosmetyki i piżamę do walizki, zapięłam ją. Odłączyłam telefon od ładowarki, którą po chwili wrzuciłam do mojego czarnego plecaczka.
- Susanna ! Powinniśmy już jechać ! -krzyknął przy drzwiach pan Mark.
- Już może pan wejść, zostało zanieść ten bagaż jeszcze. Myślę, że wszystko zabrałam -powiedziałam dumnie.
-No to świetnie. Nie wyprowadzasz się na drugi koniec Anglii, tylko na drugi koniec miasta -zaśmiał się. -Przecież w każdej chwili będziesz mogła poprosić Liam'a , aby Ci coś przywiózł stąd. To dobry chłopak, odpowiedzialny -podkreślił ostatnie słowo.
-Wiem, wiem. Słyszałam już. Pisałam z nim parę razy. Widzieliśmy się tylko raz, to było 2 lata temu...
-Zmieniłaś się w ciągu tych dwóch lat, przyznaję szczerze -wtrącił.
-Ciekawe czy mnie rozpozna -zaśmiałam się.
-Raczej tak ... -powiedział niepewnie i spojrzał na zegarek. -Grrr Sus, Ty gaduło. Jest 8:40 ,musimy się pospieszyć.
Po tych słowa bardzo szybko opuściliśmy dom i wsiedliśmy do auta. Do szkoły przebiliśmy się przez miasto w ciągu 15 minut, trochę nam to zajęło... Kiedy wysiadłam z samochodu, pan Mark dodał szybko na koniec:
-Wiesz, że zabieram Cię po szkole, prawda?
- Tak, tak.
-Ja mam czekać na Ciebie w domu Liam'a , więc jak będę miał przyjechać, to zadzwoń.
-Dobrze -zakończyłam krótką rozmowę i zamknęłam drzwi.
Ruszyłam przed siebie i ujrzałam wielki budynek i ogromny tłum ludzi.
,,Bo- Bo ... Boże dopomóż'' pomyślałam i po chwili zobaczyłam na tablicy ogłoszeń listę uczniów i klas.
Znalazłam moje nazwisko - klasa I B , sala 69  ''haha, 69, przypadek? nie sądzę '' zaśmiałam się w myślach i ruszyłam w poszukiwaniu sali z jakże magicznym numerem 69 !
Pod salą wpadłam na zabawną dziewczynę:
-Ojejka, sorka, nie chciałam. Taka ze mnie gapa - zaczęła się tłumaczyć blondynka.
-Nic się nie stało -zaśmiałam się.
-Do której klasy będziesz chodziła? -rzuciła z uśmiechem.
-I B, a Ty? -odwzajemniłam uśmiech.
- OOOOO !! -dziewczyna rzuciła się na mnie i przytuliła. -Cara jestem! A Ty???
-Susan, miło mi -zaśmiałam się.
-Poznałaś już kogoś z naszej klasy? -zapytała, patrząc mi prosto w oczy.
-Nie, właśnie idę do naszej sali. A Ty?
-Też nie. Oj dobra dobra. Chodźmy, bo się już spóźniłyśmy -powiedziała słusznie i pociągnęła mnie za rękę w stronę sali.
Weszłyśmy do pomieszczenia, zajęłyśmy ławki przy oknach - Cara ostatnią, a ja przedostatnią.
Do klasy weszła wyglądająca miło kobietka na oko między 30. a 40. rokiem życia.
-Witajcie moi kochani uczniowie. Nazywam się Alyce Smlillerson. Jak pewnie się domyślacie, będę, a w zasadzie to już jestem, waszą wychowawczynią <śmiech klasy i pani> . Najpierw macie dwie godziny na obejrzenie szkoły, trzecie klasy oprowadzają, więc powinno wam się podobać. Później wracamy wszyscy do tej sali, przedstawię się bardziej szczegółowo  i podam plan lekcji na pierwsze cztery dni nauki! Po zapoznaniu się z planem, dobrze byłoby jakby tak każdy z nas się przedstawił przed całą klasą, więc tak też uczynimy. A teraz rozdam wam wasze kluczyki do szafek, akurat nasza klasa ma szafki tymczasowo w zacieniach przy fontannie. To znaczy, środek terenu szkoły to plac z fontanną na dworze, są tam też ławeczki, zazwyczaj miejsca te są zajęte, uczniowie chętnie tam przebywają na przerwach ... Ojej, rozgadałam się... Wybaczcie, już was nie zanudzam. Proszę rozejdźcie się, zwiedźcie naszą placówkę i spotykamy się w tej sali o 11, zadzwoni dzwonek i mamy być wszyscy w sali, jasne? jasne -pani rzuciła ten swój przemiły uśmiech, rozłożyła ręce i powiedziała - to po kolei wyczytam wszystkich, podchodzicie i bierzecie kluczyk, po czym opuszczacie klasy. Pierwsza jest...
I w ten sposób dowiedziałam się, że mam 3. numer w dzienniku, a Cara <Blow> ma 4, bo wyszła zaraz po mnie.
-Susss, coś czuję, że mamy świetną wychowawczynię. Równa kobitka -zaśmiała się.
-Tak, też mi się tak wydaje. Gdzie idziemy najpierw? -zapytałam.
-Hmm... Szafki ! -wrzasnęła. -Muszę tam obejrzeć jak ją mogę ozdobić -uśmiechnęła się.
-No dobrze, a który masz numer szafki?
-73, a Ty?
-69 ... - i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-No nieźle ! Dawaj, idziemy , same szukamy? czy prosimy o oprowadzenie?
-W sumie na razie możemy pójść same.
-Oki doki , chodźmy -dodała, po czym ruszyłyśmy w poszukiwaniu placu z fontanną.
-Przepraszam, gdzie jest plac z fontanną? - zapytałam, przechodząc obok stolika ''POMOC'' .
-Tam do końca korytarza, w prawo i będą drzwi -odpowiedziała miło ruda trzecioklasistka.
-Dziękuję -posłałam krótki uśmiech.
Znalazłyśmy swoje szafki, Cara włożyła kluczyk , przekręciła go i otworzyła szafkę niedaleko mojej.
Uczyniłam to samo. Najpierw nie mogłam wsadzić kluczyka i wypadł mi z rąk. Cara się zaśmiała, bo to widziała. Schyliłam się, aby podnieść kluczyk, i poczułam jak ktoś uderza w mój pośladek i lekko zaciska na nim dłoń:
-Jędrna ! -powiedział od razu, zaś ja się odwróciłam szybko i sprzedałam mu siarczystego liścia w policzek, tak że aż mnie dłoń zabolała.
-Dupek -fuknęłam do <nie mogę zaprzeczyć, przystojnego> mulata, w tym momencie zobaczyłam stojących obok niego trzech innych chłopaków i usłyszałam coś w stylu ''UUUU'' .
-Mała ... -powiedział, przestając masować zapewne piekący policzek swoją dłonią, i w szybkim tempie złapał mnie w biodrach, podniósł i zarzucił przez ramię w ten sposób:

.
-Puszczaj ! -szarpałam się. -Powiedziałam puść mnie , idioto ! -wrzasnęłam wściekła, a on
zaczął iść przed siebie. Zrobił 3 kroki i usłyszałam głos Cary:
- Powiedzcie temu debilowi, żeby ją puścił !
 -Ooo, jakie niegrzeczne pierwszoklasistki -usłyszałam podśmiewanie się jednego z kumpli czarnowłosego chłopaka, był to lekko zachrypnięty głos.
-Puszczaj mnie ! Dupek ! Debil! -zaczęłam walić go w plecy .
Usłyszałam chyba znajomy mi głos i w tym momencie wylądowałam w fontannie.
Przynajmniej tyle dobrego, że wciągnęłam go ze sobą. Kiedy wynurzyłam głowę spod wody, usłyszałam głośny śmiech, chyba wszystkich będących w pobliżu i widzących ten incydent.
Zayn także się śmiał. Wkurzył mnie i to bardzo. Szybko wyszłam z fontanny, woda lała się z moich ubrań i włosów.
-Ładny staniczek -powiedział głośno czarnowłosy, który zaraz po mnie również opuścił fontannę.
''SHIT, biała bluzka... czarny stanik .... Susanna, baranie. a teraz musisz się uspokoić, wyrównaj oddech, spokojnie... '' wmawiałam sobie w myślach , mając zamknięte oczy.
-Dzięki -prychnęłam, nie odwracając się i bardzo szybkim krokiem ruszyłam przed siebie w stronę łazienki, którą pomogła mi znaleźć Cara. Dobrze, że zabrała kluczyk i torbę spod mojej szafki, bo całkiem o tym zapomniałam.
-Co za DUPEK -fuknęłam ostro, zamykając drzwi łazienki.
-Noo, ale... kurde, przystojny ... -powiedziała niepewnie.
-No dobra, może i tak... Ale..
-A jego koledzy... same ciacha ...
-Nie przyjrzałam się... Nie zdążyłam, bo w tym czasie nurkowałam!-wyładowałam swoje zdenerwowanie.
-Jesteś cała mokra...
-Wiem -jęknęłam bezsilnie i oparłam się o umywalkę.
-Mieszkam 5 minut drogi stąd, więc chodźmy do mnie. Dam Ci suche ubrania, wysuszysz włosy i ... poprawisz make-up - zaśmiała się.
-Na pewno ? to nie będzie problem?
-Coś Ty ! Wyciśnij sobie z włosów wodę przynajmniej, to wyjdziemy stąd -dodała.
-No tak -uśmiechnęłam się słabo, po czym zrobiłam to, co mi poleciła.
Wyszłyśmy z łazienki. Przechodząc przez główny korytarz, dopadło setki spojrzeń.... Prowadziła mnie Cara, bo ja miałam wbity wzrok w podłogę. Czułam się upokorzona, jeszcze ten stanik... Ale zasłużył sobie na liścia... i nie wpadłam do wody sama. Więc nie powinnam czuć upokorzenia.
-Upokorzyłaś , to znaczy, prawie udało Ci się upokorzyć chłopaka z elity -powiedziała blondynka, kiedy opuściłyśmy teren szkoły.
-Co?! Elita?!
-No !  HAHAHA, jestem z Ciebie dumna, dobrze mu tak ! Na szczęście oboje wyszliście z tego tak, że raczej nikt nie został upokorzony - walnęła mnie lekko w ramię.
-No niby tak -zaśmiałam się.
Po chwili byłyśmy już w dosyć dużym domu Cary. Tak jak obiecała  - pożyczyła mi suche ubrania <dżinsowe szorty i białą bluzkę z czarnymi napisami> , pomogła mi z ogarnięciem włosów i poprawieniu make-up'u.
-Już gotowa, zostało nam 15 minut do dzwonka -blondynka dumnie spojrzała na zegarek.
-Przepraszam... przeze mnie nie zwiedziłyśmy szkoły...
-Nie masz za co, nie przez Ciebie -powiedziała pokrzepiająco.
-Ale gdybym mu nie walnęła z liścia !
-To by się czuł wyższy! A tak to przynajmniej wie, że nie jesteś łatwa !
-Dzięki ! -zaczęłyśmy się śmiać.
-Dobra, lecimy, to jeszcze zdążymy rzucić okiem na boisko.
-Okej - powiedziałam, po czym opuściłyśmy dom Cary.
Weszłyśmy do szkoły, skierowałyśmy swoje kroki zgodnie według planu w stronę boiska.
-Jeszcze raz dziękuję za ciuchy, i wgl , za pomoc -przytuliłam blondynkę.
-Proszę bardzo, możesz na mnie liczyć- i wtedy poczułam, że to chyba będzie przyjaźń.
Boisko było spore, Cara się nim strasznie zachwycała :
-Idziemy na cheerleaderki , oczywiście. Za tydzień w poniedziałek są nabory !
-Ale ja nie... Nie wiem, czy potrafię -zdziwiłam się na jej słowa.
-Potrafisz, a jak nie, to... to... to ja się wypiszę, o ile tam się dostanę -uśmiechnęła się.
-Nie musisz -zaśmiałam się. To, co powiedziała, było miłe.
-Muszę -i zadzwonił dzwonek.
-Musimy, musimy lecieć i to szybko ! -złapała mnie za rękę i przepychając się, dostałyśmy się do klasy , nie będąc ostatnie .
Pani Alyce przedstawiła nam się:
-Nazywam się Alyce Smillerson. Mam 38 lat, męża i dwuletniego synka. Uczę historii . Lubię czytać książki historyczne, jeździć na rowerze i oglądać mecze footballu i innych. Bardzo lubię sport. Jestem miła i będę, ale pamiętajcie, że takie coś to na umowie ''jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie''. U mnie szczerość to podstawa i tego od was oczekuję. O mnie to tyle. Teraz zapiszę na tablicy plan lekcji, a później po kolei się przedstawimy, zaczniemy od ostatniego numerka z dziennika - i zaczęła starannie pisać kredą po zielonej tablicy.
Kiedy skończyliśmy przepisywać, mieliśmy się zacząć sobie przedstawiać, jednak pani zmieniła zdanie:
-Z racji, że z środę, czyli pojutrze, mamy godzinę wychowawczą , to napiszcie o sobie może nie wypracowanie, ale kilka zdań. To najważniejsze. Skąd jesteście, co lubicie, coś o rodzinie, o swoich pupilach, a właśnie ! Zapomniałam Wam opowiedzieć o mojej suczce , wabi się Rose. A wracając do was, to nie piszcie za dużo o sobie, żeby każdy z was zdążył się przedstawić. Jest nas 20 w klasie, tak, nasza klasa jest jedną z najmniejszych klas, a w zasadzie to chyba jednak najmniejszą. Każdy będzie miał swoje 2 minuty. To ja już kończę. Mam nadzieję, że spodobała się wam nasza szkoła i że się polubicie. Spakujcie się na jutro, jeśli byście potrzebowali pomocy, jestem ja i jest psycholog szkolny. A więc już nie przedłużam. Do zobaczenia jutro na historii -uśmiechnęła się i wszyscy opuścili klasę.
-Gdzie mieszkasz? -zapytała Cara, kiedy poprosiłam ją, żeby ze mną zaczekała na szofera.
-W sumie mieszkałam w Londynie z mamą i ojczymem, a od tych wakacji z tatkiem mieszkam tutaj, tyle że tato musiał wyjechać z żoną, wiesz... biznes, a mną ma się zająć mój przyrodni brat... Właśnie, nie widziałam go dzisiaj. W sumie może on mnie widział, ale nie wiedział że to ja -zaśmiałam się.- W każdym razie czuję się idiotycznie, że musi mnie pilnować osoba, która mnie prawie nie zna... On ma drugi dom, w sumie słyszałam ze to willa. no i ja tam z nim mam mieszkać. Z nim i jego kumplami... W razie czego zadzwonię do Ciebie -wybuchnęłam śmiechem, kiedy Cara zrobiła wielkie oczy.
-Wow... nieźle... Sory, może chamsko zapytam, ale cóż... To Ty serio potrzebujesz szofera?
-Nieee. Ten cały szofer to jest ochroniarz,tylko wielofunkcyjny -zaśmiałam się.-A nie, ja nie czuję potrzeby, ale... wiesz co, powiem Ci kiedyś. ale to nie tutaj.
-Okej, nie musisz, jeśli nie chcesz -uśmiechnęła się. Powiedziała to szczerze.
-Powiem, ale nie tu i nie dzisiaj -mrugnęłam okiem i po chwili zobaczyłam pana Mark'a.
-Dobra, Cara, zapisz mi szybko swój numer telefonu, napiszę zadzwonię wieczorem -podałam jej moją komórkę, a ona wklepała szybko swój numer. -Lecę, paaa.
-Pa - powiedziała, dając mi buziaka w policzek.


-Widzę zadowolona jesteś - powiedział pan Mark, kiedy wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy.
-Niekoniecznie... Ale nie jest najgorzej...
-Chwila, ile ty przy sobie nosisz ubrań w tym swoim plecaczku -zaśmiał się.
-Ymm... bo ja.. wpadłam do fontanny i musiałam się przebrać, i ta Cara, ta blondynka, mieszka obok szkoły i pożyczyła mi suche ubrania , i pomogła się wysuszyć -zaczęłam tłumaczyć.
-Miła ta Cara . Ciekawe jak wpadłaś do fontanny, ale już cię nie będę męczyć.
-Daleko mieszka ten Liam?- zmieniłam temat.
-Do szkoły spacerkiem jakieś 15-20 minut drogi , tak mi mówił, ale oni jeżdżą samochodem . O, już jesteśmy - powiedział zatrzymując samochód przed bramą, która się powoli otwierała.
Pan Mark wjechał na podjazd, wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Już miałam zamiar pukać, ale ochroniarz mnie powstrzymał:
-Sus... Dziecko drogie. Nie pukaj, Ty tu mieszkasz, to twój dom -zaśmiał się, otwierając przede mną drzwi.
-A no tak-przyznałam mu rację.
-Chłopcy jeszcze nie wrócili, jesteś sama w domu. To znaczy ja będę tutaj dopóki nie wróci Liam, taką miałem umowę z Twoim ojcem...
-Tatkiem -poprawiłam go.
-No tak, właściwie, dlaczego mówisz na niego ''tatko'' ?
-Bo ojciec kojarzy mi się z kimś podobnym do Josepha , który jest moim ojczymem. A za nim nie przepadam...
-Rozumiem. Polataj sobie po domu, spora willa. Póki nie ma nikogo pozwalam Ci pozaglądać do wszystkich pokoi, to będzie nasza tajemnica -mrugnął okiem.
-Dobrze, nie zostawię po sobie śladów działalności , tylko zajrzę -uśmiechnęłam się, przybiłam z panem Mark'iem żółwika,jak to mieliśmy w zwyczaju przy tajemnicach, i ruszyłam zwiedzić dom.
Była tu śliczna duża kuchnia, wielki salon z domowym kinem, różnymi grami i bilardem oraz ubikacja. To był parter. Na pierwszym piętrze były 3 pokoje, które na drzwiach miały tabliczki z imionami:
-Liam
-Niall
-Louis.
Zajrzałam do każdego z nich, po czym zauważyłam jeszcze łazienkę. Na drugim piętrze także znajdowała się łazienka i 3 sypialnie, które również miały tabliczki:
-Zayn
-Harry ,
zaś na drzwiach trzeciej sypialni tabliczka była pusta.
Domyśliłam się, że to będzie mój pokój. Jednak nim zdążyłam otworzyć którekolwiek na tym piętrze drzwi, usłyszałam krzyk:
-Susan ! Liam przyjechał !
Poczułam skurcz w żołądku, poczułam się dziwnie. Nie ukrywam, źle czuję się z tym, że ma mnie na głowie... Ale jeśli rzeczywiście nie miał nic przeciwko i był zadowolony, że będziemy mogli się bliżej poznać, to już mi trochę lżej.
-Już idę! -zaczęłam schodzić po schodach.
Kiedy już wreszcie stanęłam twardo na korytarzu na parterze, pan Mark podszedł i powiedział:
-W razie czego pamiętaj, że masz do mnie dzwonić. Nie możesz, musisz -mrugnął okiem i w tej chwili za nim stanął Liam.
-Susanna?! -uśmiechnął się. -Cześć siostra -rozłożył szeroko ramiona i przytulił mnie. -Jacie ...
-To ja już jadę, cześć Liam  , żółw,Sus -ochroniarz przybił ze mną żółwika i opuścił willę.
-Młoda, nie poznałem Cię -zaczął, obejmując mnie ramieniem. -Chodź , idziemy do kuchni to Ci przedstawię moich kolegów. Od razu za nich przepraszam, są strasznie głupi, ale no cóż, to są właśnie oni.
-Oki. Postaram się wam nie przeszkadzać -powiedziałam nieśmiało.
-Susan, moja siostro, Ty nam przeszkadzać? nie żartuj sobie. Zapewne Cię polubią. Właśnie , nie poznałem Cię...-zaczął i ruszyliśmy powoli w stronę kuchni.
-Ja Ciebie też, wyprzystojniałeś -zaśmiałam się. -I urosłeś ! Czego ja o sobie nie mogę powiedzieć...
-Właśnie podskoczyłaś troszkę ze wzrostem, jest dobrze, za to strasznie wyładniałaś . Będę się Tobą chwalił w szkole -zaśmiał się.
-Właśnie nie widziałam Ciebie dzisiaj...
-Ja Ciebie też nie. Kurde i jak działa się największa akcja, to ja byłem w ubikacji -zaczął się śmiać, kiedy zostało nam do przekroczenia progu 3 kroki. -Akurat był taki ubaw, Zayn dostał od jakiejś pierwszo...- nie dokończył, bo przekroczyliśmy próg kuchni i chłopcy , ci sami których widziałam z mulatem, jak i sam mulat, otworzyli szeroko buzię i zaczęli się głośno śmiać.
-Co?! -rzuciłam ze zdziwieniem.


-oooo, hej mała - powiedział znany mi już DUPEK , uśmiechając się.







______________________________________________________________________
hej ;D
od tej pory rozdziały postaram się dodawać co najmniej raz w tygodniu. W ramach wynagrodzenia długiej przerwy, napisałam taaaaaki długi :3
mam nadzieję, że się podobało :*
pozdrawiam <3
7 kom. = next


PS
Przepraszam za wszelkie błędy stylistyczne, ortograficzne, interpunkcyjne i inne  ;)

14 komentarzy:

  1. ZAJEBISTY <3
    Mam nadzieje ze szybko wstawisz następny rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetneee!!
    Czekam na nexta ;*
    Życzę weny
    zapraszam do mnie:
    nadzieja-jestzawsze.blogspot.com
    przypadek-niesadze.blogspot.com
    opowiadanianieztejziemi.blogspot.com
    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha! :D akcja z fontanną i wgl Zaynem rozjebala system xD już sobie wyobrażam jak oni ze sobą będą mieszkać xD świetny czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę długi ale bardzooo wspaniały i ciekawy. :)
    Jednym słowem ŚWIETNY!!!!!
    Jestem ciekawa, co dalej się wydarzy. ;)
    Czekam na nexta. YOUR FRIEND :)

    OdpowiedzUsuń
  6. SUUUUPERR CZEKAM NA NEXTA!!!! :"D

    OdpowiedzUsuń
  7. nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj Weruś,zrobiłaś mi z męża dupka. Ale i tak cię kocham,wariatko. Czekam na następny.:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hah świetne!!! SZYBKO NEXT <3
    Zapraszam :
    http://lifeisbrutal-onedirection-fanfiction.blogspot.com/2014/04/rozdzia-15-nie-zrob-nic-gupiego.html nowy rozdział
    i :
    http://nig-d-y.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział Na końcu śmiałam się na cały dom hehe :D. Zapraszam do mnie na:
    amazing-xx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny ! :)
    Czekam na next ! :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy będzie kolejny?

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to zachęta do dalszej pracy :) xoxo.