My story about
love..
Obudził mnie strzał pistoletu. Nim się ogarnęłam, nie było
przy mnie Victorii…
O cholera!
Zaczęłam szarpać się jak głupia. Myślałam, że zrobił coś
mojej przyjaciółce, byłam załamana! Szarpałam się, próbowałam krzyczeć..
Aż w końcu drzwi od mojego miejsca pobytu uchyliły się..
Nie wierzyłam… To Malik!
-Kurwa..- mulat gdy mnie zobaczył, od razu do mnie podbiegł,
by zdjąć mnie na ziemię. Gdy to zrobił, wziął mnie na ręce, ponieważ nie miałam
siły iść sama.
-Już po wszystkim, spokojnie.- Malik pogłaskał mnie po
głowię. Po chwili znalazłam się w aucie chłopców. Uspokoił mnie widok
przyjaciółki, która opierała się głową o ramię Justin’a, i po prostu spała.
-Jak się czujesz?- Zapytał Lou, oglądając moją pobita twarz.
-Źle.- Syknęłam, wijąc się z bólu. Przewróciłam się na
drugi, mniej bolący bok, i leżałam w bezruchu.
-Biedna. Ale nie martw się, lekarz już na nas czeka w domu.-
Harry posłał mi przyjemny uśmiech, który mogłam dostrzec w lusterku.
-Ashley, ja..
-Nie mam ochoty teraz gadać. Może później pogadamy..- Zayn
chciał pewnie rozmawiać o tej akcji pod kinem, ale ja nie za bardzo chciałam
znowu płakać, i to jeszcze przy chłopakach..
Gdy dotarliśmy na miejsce, Zayn otworzył drzwi od auta, a
Niall wziął mnie delikatnie na ręce, i zaniósł prosto do łóżka. Byłam w pokoju
Zayn’a, w którym jak zawsze panowała cisza, spokój, a światło nie docierało.
Wokół unosił się smród papierosów, i jego perfum. Były boskie..
-Auć..- syknęłam, gdy lekarz dotykał mnie po siniakach na
brzuchu.
-Spokojnie. Nic złamanego na szczęście nie masz, ale twoje
kości są strasznie poobijane, więc nie możesz się przemęczać. Dam chłopakom
maść, którą będą musieli cię smarować. Masz leżeć w łóżku, i nigdzie nie
wychodzić.- Zakazał facet, a ja przytaknęłam.
Pan doktor, Paul Lewis, wyszedł gdzieś z chłopakami, a ja po
chwili zasnęłam..
~~~~~~
Obudził mnie cudowny zapach pizzy, który unosił się po całym
domu. Z niechęcią otworzyłam zaspane oczy, i z wielkim trudem podparłam się
łokciami o łóżko.
-Głodna?- Zapytał mnie Mulat, który leżał z pudełkiem pełnej
pizzy obok mnie.
-Może trochę..- Skłamałam.. Byłam głodna jak cholera.
-Jedz.- Zayn podał mi pudełko, a ja po chwili zjadłam jego
połowę zawartości.
-Ty nie jesz?- Zapytałam po krótkiej chwili.
-Wolę najpierw nakarmić dziewczynę, która na serio jest
głodna.- Chłopak zachichotał, ale dalej byłam na niego wściekła, dlatego w
ogóle się nie odezwałam.
-Ashley.. Dalej jesteś na mnie zła?- Znów nie
odpowiedziałam. – Ashley, do cholery!
-Nie unoś na mnie głosu!- warknęłam, a chłopak automatycznie
się napiął.
-Jak sobie chcesz. Wyjebane w twoje życie..- Byłam w szoku.
Z miłego Zayn’a zrobił się typowy Bad Boy, który w jednej chwili mógłby mnie
zabić. Zayn wyszedł, trzaskając drzwiami, a ja spokojnie jak gdyby nigdy nic
dokańczałam swoje jedzenie. Gdy już skończyłam, po raz kolejny pogrążyłam się w
głębokim śnie…
**Oczami Zayn’a, dwie godziny
później**
Byłem wściekły. Ciągle myślałem o tej dziewczynie, a ta mnie
od tak sobie olała. Co za suka..
-Zayn, jest już dziewiętnasta. Idź do Ashley i posmaruj ją
tym czymś..- Harry rzucił w moją stronę maść na powstrzymanie bólu. Ponieważ
nie miałem za dużo do gadania, to musiałem tam iść. I chociaż nie chciałem, to
musiałem. Będę dla niej taki, jak dla wielu innych lasek. Czyli chamski,
wredny, bez uczuciowy.. Normalny.
Gdy otworzyłem drzwi, ona spała. Ponieważ nie chciało mi się
jej budzić sposobami na jakiegoś ‘tatusia’, to po prostu trzasnąłem z całej
siły drzwiami. Dziewczyna momentalnie podskoczyła ze strachu, a po chwili jej
wzrok spadł na mnie.
-Kurwa, puka się, idioto!- Warknęła, na co lekko się
zasmiałem.
-Puka, to się kobiety. A teraz mam cię posmarować jakimś
gównem, więc radzę ci się nie ruszać, bo stanie ci się gorsza krzywda.-
Dziewczyna wywróciła oczami, czego wręcz nie znoszę.
-Nie kręć tymi oczami, bo mnie to wkurwia.- Warknąłem, a ona
nawet na mnie nie spojrzała.
-Daj mi tą maść. Sama się posmaruję.- Ashley wyciągnęła w
moją stronę rękę, ale nie za bardzo chciało mi się dostosowywać do jej
zachcianek, więc po prostu usiadłem obok niej i zacząłem smarować jej brzuch.
Trochę syczała, ale to z bólu, więc olałem to i dalej wykonywałem swoje
zadanie. Gdy skończyłem, odłożyłem tubkę z maścią na stolik. Gdy chciałem już
wychodzić, usłyszałem ciche ‘Dziękuję’. Odwróciłem się w stronę dziewczyny,
która lekko się do mnie uśmiechnęła. Nie odwzajemniłem tego, i wyszedłem.
Boże, jaka ona jest piękna..
Nie, chwila.. Malik, ogarnij się!
Czemu ja ją tak bardzo kocham?!
Ciągle o niej myślę, a jej odrzucenie to najgorszy ból w
sercu.. Czemu ja?
-I jak? Chyba nie doszło do małego co nie co?- Harry zaśmiał
się, uderzając mnie lekko w ramię.
-Nie. Ona mnie nienawidzi, to do czego miało dojść?-
Powiedziałem oschle, a loczek rozszerzył oczy.
-Ach, no tak.. Ale za niedługo to się zmieni.- Powiedział z
bananem na twarzy.
-Co? Jak to?- Chłopak pociągnął mnie w stronę salonu, gdzie
siedzieli pozostali.
-On nic nie wie?- Harry warknął na chłopców.
-O czym?- Zapytał Lou, siedząc i czytając coś na telefonie.
-O wyjeździe!
-Co? Chwila, jakim kurwa wyjeździe?!- Moja cierpliwość się
kończyła, byłem wściekły.
-Bro, uspokój się. Mama Ashley dzwoniła z prośbą, abyśmy do
niej przylecieli. Ale chciała, aby ktoś został z jej córką w domu, ponieważ tam
gdzie ona teraz jest, czają się niebezpieczeństwa.- Liam powoli i wyraźnie
tłumaczył. Jak to debila..- Postanowiliśmy, że ty z nią zostaniesz.
-No i prawidłowo. Ale jakie niebezpieczeństwa?- Trochę się
uspokoiłem, ale nadal miałem dziwne przeczucie, że coś się stanie..
-Tam jest ojciec Ashley. On, i jego banda. Szukają jej.
Ashley jak i jej matki. Ponoć chcą zemsty za opuszczenie ich. Ashley się go
wyrzekła, to go najbardziej wkurwiło..- Harry napiął się, a jego głos
spoważniał.
-Cholera. Dobra, zostanę z nią. Kiedy wylatujecie?
-O piątej rano. Już jesteśmy spakowani. Ważne jest, aby Ashi
nie dowiedziała się gdzie lecimy, rozumiesz?- Louis momentalnie wlepił wzrok na
mnie. – A i jeszcze jedno. Niech jej tylko włos z głowy spadnie, a Cię
rozpierdole, Malik. – Louis przybrał poważny wyraz twarzy, a mnie zamurowało.
Od kiedy oni wszyscy tak za nią?
Ach, no tak.. Przecież Lou ma powody.. Całowali się, no,
no…
-Jasne.- Warknąłem, a Niall mnie poklepał po ramieniu.
-Stary, my nie żartujemy. Jak jej się coś stanie, to
oberwiesz..
-Dobra, rozumiem! Nie tknę jej…- Cholera, czy oni są
normalni?! Wprawdzie, zdarzyło mi się uderzyć jakąś dziewczynę, ale jak się nie
słuchała… Ashley się mnie boi, więc nie będzie problemów..
Mam nadzieję…
________________________________________________________________
Dobrze, mamy 13 rozdział!
13 komów:
*
*
*
*
*
*
NEXT!
*
*
*
*
*
NEXT!